– Tak, wypocznij dobrze. Mam nadzieję, że moja córka ci nie przeszkodzi. Bywa czasem trochę kapryśna i najwyraźniej ma talent do owijania sobie wszystkich wokół paluszka. – Dam sobie radę – odparła. – A więc dobranoc. – Dobranoc, Lily. Weszła cicho do swojego pokoju i podeszła na palcach do drugiego łóżka. Freya spała zwinięta w kłębek, z włosami rozrzuconymi na poduszce. Lily pomyślała, że wkrótce jej pobyt u rodziny Montague stanie się jedynie odległym wspomnieniem – i serce ścisnęło się jej z bólu. Pożałowała, że w ogóle spotkała Thea. Ten mężczyzna tylko zakłócił jej względny spokój ducha, pokrzyżował plany i sprawił, iż zaczęła powątpiewać w swoje uczucia i ambicje. Pozwolił też zakosztować wspaniałego życia, którego nigdy nie będzie jej dane wieść. Szczęście, jakiego obecnie doświadczała, było jej jedynie użyczone na kilka ulotnych tygodni. Potem powróci do swej zwykłej egzystencji – ostrożnego zachowania, chronienia siebie i swych emocji. Do samotnego życia na uboczu... Nagle Freya wyskoczyła z łóżka i zarzuciła jej ramiona na szyję. – Bum! – wykrzyknęła. – Wcale nie spałam. Czekałam na ciebie! http://www.470er.pl już, że Malinda Compton to wariatka, kidnaperka, a sklep z ubraniami dla dzieci to tylko przykrywka, bo naprawdę prowadzi czarnorynkową agencję adopcyjną. Pierwszy był pokój Małego Jacka. Owinięty kocem, z jedną nogą zwisającą z łóżeczka, jego najstarszy syn spał w najlepsze. Jack z ulgą oparł się o framugę drzwi. Śmiać mu się chciało z własnej głupoty. A więc jeden jest w porządku, trzeba sprawdzić pozostałych trzech. W pokoju bliźniaków łóżeczka, choć rozścielone, były puste. W sąsiednim pokoju najmłodszego też nikogo nie było. Czemu zabrała młodszą trójkę, a zostawiła najstarszego? No pomyśl, głupcze. Bo młodszych chętniej
W mieszkaniu zapadło milczenie. Przerwała je Julianna, która co jakiś czas zerkała niepewnie w stronę drzwi. – Nic tu nie znajdziemy. – Ale skoro już tu jesteśmy, powinniśmy doprowadzić sprawę do końca – stwierdził Luke. Obie panie skinęły głowami i wznowiły poszukiwania. Sprawdź - Znakomicie! Naprawdę znakomicie! Jack rzucił się w jej kierunku, odsunął krzesło. - Krzesło dla pani - rzekł z ukłonem. Malinda nie zdążyła jeszcze usiąść, a Dawid już podsuwał jej salaterkę z frytkami. Potem były hamburgery. Bułki wyglądały jak ugniecione pięścią. Malinda ostrożnie chwyciła soczystą, zniekształconą kulę i przy okazji potrąciła podsuwaną jej z drugiej strony butelkę z ketchupem. Z palcami ociekającymi tłuszczem rozglądała się za serwetką. - O, przepraszam - Jack zerwał się od stołu. Oderwał kawałek papierowego ręcznika z leżącej przy