poobijanych kolan, ani wypadania mlecznych zebów, ani bólu,

sprawa. A on jej na to pozwolił. A najgorsze, ¿e pewnie zrobiłby to jeszcze raz. Nie zastanawiajac sie ani chwili. Obojetne, jak okropnie teraz wyglada, w brzydkiej bawełnianej koszuli nocnej, której sama nigdy by na siebie nie wło¿yła, Nick nie mógł zapomniec kobiety, która była w srodku. - Jak do tego doszło? - wyszeptał. Zobaczył, jak jej ukryte pod powiekami oczy drgneły. Zdaje sie, ¿e miała byc w spiaczce? Czuł, jak włosy podnosza mu sie na głowie. - Marla? - wyszeptał znowu. Jej imie ledwo przeszło mu przez scisniete gardło. - Marla? Powoli, jakby wiazało sie to z nadludzkim wysiłkiem, Marla otworzyła oczy, najpierw tylko odrobine, potem ciut szerzej. Patrzyła na niego wielkimi czarnymi zrenicami, otoczonymi waskim paskiem zieleni. Serce na moment przestało mu bic. Marla zmru¿yła oczy, zamrugała, ale nie spuszczała z niego wzroku. - Myslałem, ¿e ty... Lepiej zawołam pielegniarke. - http://www.abc-budowadomu.com.pl/media/ Na myśl o tym mocniej ścisnęła kierownicę i zerknęła we wsteczne lusterko, co zresztą robiła co każde dziesięć, dwadzieścia kilometrów, jak tylko wyjechała z San Antonio. Była rozdrażniona i niespokojna, bała się, że może być śledzona, chociaż ten strach wydawał się niedorzeczny. Nie powinna wariować tylko dlatego, że ktoś zadzwonił do jej pokoju w hotelu tuż przed jej wyjazdem i nie powiedział ani słowa. To był zwykły zbieg okoliczności, nic więcej. Nikt za nianie jechał. Przejeżdżając obok kolczastych grusz i żywodębów, tłumaczyła sobie, dlaczego musi się zobaczyć z Nevada, i to szybko. Łączyło ich coś bardzo ważnego: byli rodzicami zaginionej dziewczynki. Ale chodzi o coś więcej, Shelby, i dobrze o tym wiesz. Nie chciała słuchać dręczącego ją wewnętrznego głosu. Jechała z bardzo dużą prędkością, aż znalazła się na drodze prowadzącej na ranczo Nevady. Suche zielsko szorowało o podwozie samochodu. Owady rozbijały się o przednią szybę. Serce Shelby biło mocno ze strachu i przez chwilę żałowała, że zdecydowała się na ten mały objazd. Była tak zdenerwowana, że jej ręce nagle zrobiły się wilgotne. Spojrzała na swoje odbicie we wstecznym lusterku i upewniła się, że jeszcze ma na ustach szminkę.

- To nie ma nic wspólnego z Philem. - Akurat. To on tak ja faszeruje lekami. To jego wina. - Nie, moja - powiedział Alex. - To ja chciałem, ¿eby Marla wypoczeła, ¿eby sie nie przemeczała. ¯eby doszła do siebie. Phil robił tylko to, o co go poprosiłem. - Czy nie sama Marla powinna o tym zdecydowac? Sprawdź usmiech z jego twarzy. Odsuneła sie od niego, ale odległosc miedzy nimi ciagle wydawała jej sie zbyt mała... Wszystko, co miało z nim jakis zwiazek, było takie intymne... kuszace... niebezpieczne. - Masz pietnascie minut. - Wystarczy dziesiec. Wyskoczyła z łó¿ka i mrugneła do niego w drodze do łazienki. Nick odprowadził ja wzrokiem, ale za nia nie poszedł, choc miał na to wielka ochote, do cholery. Mimo wszystko. Mimo niebezpieczenstwa, w jakim sie znalezli. Zacisnał zeby i, starajac sie zapanowac nad ogarniajacym go po¿adaniem, wyszedł z pokoju. Mysli, które przyszły mu nagle do głowy, wcale mu sie podobały. Widziec ja le¿aca w