Chować się już nie miało sensu. Uciekać zaś pani Lisicyna nie chciała.

Policmajster znów odwrócił się do kapitana, ale nie dokończył zdania, bo brat Jonasz patrzył gdzieś w bok, a jego twarz uderzająco się odmieniła: malował się na niej zachwyt i zarazem jakaś rozterka, jakby dzielny kapitan usłyszał zgubną pieśń syreny albo zobaczył biegnącą po falach dziewicę, co zapowiada marynarzom zapomnienie o smutkach i powodzenie. Lagrange podążył wzrokiem za spojrzeniem dziwnie oniemiałego kapitana i w samej rzeczy zobaczył smukłą dziewczęcą sylwetkę, ale nie sunącą pośród pienistych grzbietów, tylko zastygłą nieruchomo pod latarnią na przystani. Panna władczo skinęła palcem na Jonasza i ten somnambulicznym krokiem skierował się do trapu, nawet nie obejrzawszy się na swego niedoszłego pierwszego oficera. Jako człowiek ciekawski zarówno z usposobienia, jak i z tytułu funkcji, a także jako gorąca natura, nieobojętna na żeńską urodę, pułkownik porwał swój żółty sakwojaż z patentowanej świńskiej skóry i po cichutku ustawił się kapitanowi na ogonie czy też, jak mówią marynarze, w kilwatrze. Instynkt i doświadczenie podpowiadały mu, że przy tak cudownej figurze i pewnej postawie twarz oczekującej nie może okazać się nieładna. Czy można było nie upewnić się co do tego? – Dzień dobry, Lidio Jewgieniewna – nieśmiało odezwał się potężnym basem Jonasz, podchodząc do nieznajomej. Ta królewskim ruchem wyciągnęła do niego dłoń w długiej rękawiczce, ale – jak się okazało – nie do pocałunku ani nie do powitania. – Przywiozłeś? http://www.abc-budownictwa.info.pl/media/ zrobił. 80/86 Lang jest pewny, że jego słowa dosięgły celu, bo z trupiobladej twarzy Podhoreckiego spełzły resztki uśmiechu. – Wiem o twojej żonie, o dzieciach, o ucieczce. Wszystko. – Komisarz kładzie nacisk na ostatnie słowo. – Każdy na moim miejscu strzeliłby sobie w łeb – szepcze Podhorecki, jakby chciał się wyspowiadać wszystkim nieboszczykom w La Morgue. – Ale ty okłamujesz samego siebie, że życie

– Twoi koledzy? Nie. – Sandy starała się ostrożnie dobierać słowa. – Oni też mają teraz wolne. – Jeszcze nie ma wakacji. – Ale już niedługo będą. – Mamo, jeszcze nie ma wakacji. – Becky... wiesz, że coś złego stało się w szkole, tak? Rozumiesz to? Sprawdź dochodzeniowego. Rainie już od trzydziestu minut porządkowała papiery. Drewniana podłoga zasłana była szczątkami żółtych ołówków H2, które przyciągały zatroskane spojrzenia Sandersa i Quincy’ego. Natomiast Luke ledwo zauważał ten bałagan. Już ładnych parą lat pracował z policjantką Conner. Rainie zajęła miejsce za prowizorycznym biurkiem i energicznie rozłożyła przed sobą notatki. – Gotowi? Trzej mężczyźni zasiedli na metalowych krzesełkach i kiwnęli głowami. – Zacznijmy od nowych informacji o podejrzanych, bo wiem, że zebrało się tego trochę. Potem zajmiemy się dowodami i na koniec omówimy nasze teorie. Jasne? Wszyscy przytaknęli. Rainie przeszła do rzeczy: – Podczas ostatniej narady przydzielono mi Charliego Kenyona i Richarda Manna. Jako ewentualny podejrzany Charlie odpada. We wtorek nie było go w mieście. Odwiedzał w