– No, a z tym krokodylem to co? Znów jakiś kawał?

papierowe wycinanki w kwiatuszki i kolorowy napis „Zapraszamy!” Żadnych śladów przemocy. Zatrzeszczała krótkofalówka. Rainie podniosła ją do ucha, żeby wysłuchać instrukcji Lindy. W sekretariacie. Główna tablica rozdzielcza. Rainie przyjrzała się zamkniętym drzwiom. Nie wiadomo, co kryje się po drugiej stronie. I nic nie słychać. W tym cały problem. Ruchem ręki kazała się Chuckiemu odsunąć. Nie ma na co czekać. Pochyliła nisko głowę, wyciągnęła broń i kopniakiem otworzyła drzwi. Skoczyła do środka... Nic. Nic. Nic. Pusto. Chwilę zajęło jej, zanim znalazła tablicę rozdzielczą. Syrena raptownie zamilkła. Chuckie nerwowo zamrugał. Po takim zgiełku cisza była oszałamiająca. Oszałamiająca i niepokojąca. – Teraz... teraz lepiej – wydusił wreszcie, usiłując zapanować nad głosem, choć twarz miał nadal koloru pergaminu. – Nauczka po masakrze w liceum Columbine – rzuciła Rainie. – Syreny wszystko zagłuszyły. Jednostka antyterrorystyczna nie mogła ustalić, gdzie ukryli się bandyci. – Uczyli cię o szkolnych strzelaninach? – zapytał z nadzieją w głosie Chuckie. – Nie. Czytałam w gazecie. – Rainie potrząsnęła głową. – Dobra. Odwagi. Nadstawiaj uszu. Damy sobie radę. Wrócili do głównego hallu. Z bronią w ręku ostrożnie posuwali się przed siebie. Za http://www.aikido-legnica.pl/media/ – No więc proszę, pan nie ma czego się bać. To Wasilisk boi się pańskiej magicznej formuły. Berdyczowski wyszeptał drżącym głosem: – Nocą znowu przyjdzie. Ukradnie resztę. I wtedy zapomnę, kim jestem. Zamienię się w zwierzę. To nastręczy panu masę kłopotów, przecież pan nie jest weterynarzem, pan nie leczy zwierząt. Ja z góry proszę o wybaczenie... – Mm, tak – westchnął Donat Sawwicz, ze zniechęceniem pocierając podbródek. – Oczywiście można dać na noc środek nasenny, ale nie wiadomo, co mu się przywidzi we śnie. Może coś jeszcze gorszego... Co robić? Serce Poliny Andriejewny pękało ze współczucia dla chorego, ale jak mu pomóc – nie wiedziała. – Nasenny bzdura – burknął Lampe. – Do mnie. Bardzo prosto. We dwójkę. Mnie wszystko jedno, on nie boi.

zobaczyła jakby na jawie: spod czystej bieli wychodzi na powierzchnię coś ciemnego, strasznego, palącego i rozlewa się coraz szerzej, coraz szerzej. Zadrżała, wparła się rękoma w pierś uwodziciela, rzekła błagalnie: – Mikołaju, miły, proszę się ulitować... Niech mnie pan nie dręczy! Nie mogę... W żaden sposób nie mogę! I tak szczerze, z dziecięcą prostotą to powiedziała, że słodki kusiciel wypuścił ją z objęć, Sprawdź zsunęła mu się z twarzy, ale Danny najwyraźniej nie zwrócił na to uwagi. Zresztą było już za późno, żeby ją poprawiać. Luke włączył syrenę. Rainie zjechała z chodnika. Chwilę później trafili na mur ludzi blokujących ulicę. Rainie nacisnęła klakson. Rozstąpili się niechętnie, wyciągając szyje, żeby dostrzec, kto siedzi z tyłu wozu. Niektórzy wyglądali na oszołomionych i przerażonych. Inni już teraz byli wyraźnie żądni krwi. – Cholera – mruknął Luke. Rainie zerknęła w lusterko i stwierdziła, że podejrzany o potrójne morderstwo Danny O’Grady właśnie zasnął. 6 Wtorek, 15 maja, noc Rainie pracowała jeszcze przez sześć godzin. Zastosowali z Lukiem wobec Daniela