– Mam świadka z FBI – odciął się Charlie.

– Możemy go więc wykluczyć. Zostaje mi osoba, która wysyłała do Danny’ego emaile, używając adresu NoLava@aol. com. Dowiedziałem się paru rzeczy. Po pierwsze, według Sandy O’Grady adres No Lava należał do Melissy Avalon. – Melissa Avalon pisała do Danny’ego? – zdziwił się Sanders. Quincy pokręcił głową. – Nie sądzę. Widywała go codziennie, więc nie było takiej potrzeby. Poza tym w czwartek zaglądałem do rejestru użytkowników AOL, ale No Lavy tam nie znalazłem. Dziś po południu konsultowałem się z technikiem z AOL. Według logów serwisowych No Lava figurował w ich katalogu do osiemnastej w poniedziałek, kiedy konto zostało zamknięte z poleceniem usunięcia wszelkich danych. Mogę się założyć, że to sprawka mordercy. W tym samym czasie wyczyścił lub wyczyściła twarde dyski szkolnych komputerów. – Wyczyściła? – powtórzył Luke. Quincy zacisnął usta. – W rozmowie z Mannem Danny sugerował, że jego korespondent jest kobietą. Ciekawa ewentualność. Tylko nie podoba mi się, że słowa Manna są jedynym świadectwem w tej sprawie. Z drugiej strony, tłumaczyłoby to parę rzeczy. Braliśmy pod uwagę wielu podejrzanych, ale zawsze to byli mężczyźni. A Bóg jeden wie, że Danny’ego ciągnie bardziej do kobiet... Myślę tu o jego matce i Melissie Avalon. Pod wieloma względami byłby chyba bardziej podatny na wpływy kobiety. – Może pani Vander Zanden dowiedziała się, co wyprawia jej mąż – powiedział z http://www.annakmita.pl Straszliwa, pełna fatalnych wydarzeń noc zakończyła się zupełną farsą. No i oczywiście – także surowym ukaraniem winowajców. Czcigodny ojciec zdegradował brata Jonasza z kapitana na palacza, lecz najpierw wsadził go na miesiąc do ciemnicy o chlebie, wodzie i modlitwie. Doktor Korowin ze swoimi podopiecznymi postąpił równie surowo. Pani Borejko zakazano (także na cały miesiąc) posługiwać się pudrem, perfumami, pomadkami i ubierać się na czarno. Aktora Terpsychorowa umieszczono w areszcie domowym z jedną jedyną książką, także utworem Fiodora Dostojewskiego, ale nieszkodliwym, opowiadaniem Biedni ludzie, żeby zapomniał o roli „obywatela kantonu Uri” i zasmakował w obrazie uroczego, najspokojniejszego Makara Diewuszkina. Na trzeci dzień pani Polina odwiedziła aresztanta i zdumiała się zaszłą w nim zmianą. Były uwodziciel posłał jej miękki, ciepły uśmiech, nazwał „gołąbką” i „mateczką”. Uczciwie mówiąc, tę metamorfozę odwiedzająca przyjęła z

nowych wiadomości. Rainie od razu poczuła niepokój, ale zajęła miejsce przy czerwonym plastikowym stoliku i przedstawiła Quincy’ego. Panowie najwyraźniej znali się ze słyszenia, więc uścisk dłoni był tylko formalnością. – Co cię sprowadza do Bakersville? – zapytał Sanders, kiedy Quincy, nie zważając na dobre rady, zamiast steku z kurczaka zamówił sałatkę cesarską. Rainie pokręciła głową, dając Sprawdź zainteresowawszy, zobaczyłem w domu pewnego urzędnika jego młodszą córkę. I ona tak mi się przypatrywała swoimi wąziutkimi oczkami, niczym gorylowi jakiemuś człekopodobnemu, aż zagrała we mnie moja zwykła skłonność do hazardu. A, myślę sobie, będzie ciekawie. Coś takiego chyba jeszcze nigdy mi się nie trafiło. Panna wychowana bardzo surowo, po samurajsku, dwa razy mniejsza ode mnie, niemal cztery razy młodsza; byłem dla niej jakimś włochatym potworem, a do tego nie miałem swego głównego narzędzia – języka. Rozmawiać nie mogliśmy w ogóle, po żadnemu. No cóż, zatrzymałem się w Tokio, zacząłem częściej bywać w domu owego urzędnika. Zaprzyjaźniliśmy się. Peroruję o polityce, kawę z likierem piję i córeczce się przyglądam. Ją widać dopiero co zaczęli do gości dopuszczać – bardzo jeszcze była nieśmiała. Jak tu, myślę sobie, do takiej szkatułeczki z laki dobrać kluczyk? Ale nic, dobrałem. Doświadczenia mi nie brakowało. Ani – tym bardziej – znajomości kobiecego serca.