jej tylko używa jako zasłony dymnej. – Potarła czoło z frustracją.

już zniknął z jego twarzy. - Spędziliśmy z Thomasem wiele miłych wieczorów. - Chyba się przesłyszałem. Powiedziałeś „Thomas" i „miły" jednym tchem? Whyling parsknął śmiechem, a Sinclair doszedł do wniosku, że jednak go nie lubi. Piąty gracz, pan Henning, bez przekonania zawtórował wicehrabiemu. - Nie znałem Althorpe'a, ale wyglądał mi na dobrego człowieka - stwierdził. - Bo nim był... mimo błędów, które popełniał - zapewnił Marley, spoglądając szyderczo na markiza. - Możesz uwłaczać charakterowi mojego nieodżałowanego brata, ale nie drwij z jego upodobań. To cios poniżej pasa. - Nie chodziło mi o jego upodobania. Thomas wciąż mnie namawiał, żebym pozbył się wszystkich udziałów we francuskich spółkach. Szlachetny gest, przyznaję, ale straciłbym fortunę, gdybym go posłuchał. - I tak straciłeś - zauważył Whyling. - Dużą część w tym pokoju i na moją rzecz, o ile sobie przypominam. http://www.apteka-viola.pl - To już się nie nadaje do jedzenia - stwierdziła Amy. Stała tuż obok, czuł jej delikatny cytrynowy zapach przebijający przez woń spalenizny. - To moja wina - kajał się. - Powinienem patrzeć. - Nie przejmuj się, nic się nie stało. - Amy wyjęła następne dwie kromki chleba. - Mamy wszystko, co trzeba -rzekła z uśmiechem. - Pewnie dumałeś o pracy? - spytała. Gdyby naprawdę tak było, pomyślał, wyrzucając spalony chleb do śmieci. Wytarł dokładnie patelnię papierowym ręcznikiem.

Pierce'a. Skinął głową na powitanie, więc zrobiła to samo. Taki już ustalił im się zwyczaj. Niewinny, bezpieczny gest. To, na czym obojgu zależało. Jednak wraz z pojawieniem się Pierce'a, coś się zmieniło. Czuła to wręcz namacalnie. Sprawdź głowę na ramionach i wpatrzył się w wodę omywającą kamienie. – J.T., twój ojciec był moim przyjacielem. W ostatnich latach przed jego śmiercią nie widywaliśmy się tak często, jak byśmy chcieli, ale jedno wiem na pewno. On chciałby, żeby w twoim życiu byli mężczyźni tacy jak Rob i ja. – Wiem. Nie o to chodzi. – Nie zapomnisz go, J.T. – powiedział cicho. – Nigdy go nie zapomnisz. Chłopiec podciągnął wyżej kolana i oparł na nich głowę, szlochając coraz głośniej. Sebastian rozumiał jego rozpacz. On sam też kiedyś przychodził tu, żeby się wypłakać w miejscu, o którym nikt nie wiedział i gdzie nikt by go nie szukał. – Jeśli przestanę za nim tęsknić...