do ciebie zadzwonić.

Wszyscy odwrócili się i ujrzeli Freyę w białym stroju do tenisa. Była wysoka i szczupła, a długie potargane włosy spadały jej na ramiona. – Freyo, to jest Lily, o której ci wspominałem – powiedział Theo. – Cześć, Lily – rzuciła w przelocie dziewczynka i wbiegła po schodach do swojego pokoju. – Spóźniłaś się na pyszny podwieczorek! – zawołał za nią ojciec. – Zjadłam w klubie! – odkrzyknęła. Lily zauważyła, że Theo spochmurniał. Nagle przypomniała sobie o czymś i wyjęła wielką papierową torbę. – Chłopcy, wolno wam jeść czekoladki i słodycze? – zapytała. – Tak, ale ja nie lubię czekolady, tylko galaretki – oznajmił Tom, zaglądając do torby. – To świetnie, bo przyniosłam kilka – rzekła z uśmiechem, wręczając mu paczuszkę. – A ja lubię czekoladę! – zawołał Alex, a gdy Lily podała mu batonik, rozpromienił się. – Mój ulubiony! Skąd wiedziałaś? – Od pewnej wróżki – odrzekła z tajemniczą miną. Ucieszyła się, że chłopcy ją zaakceptowali – choćby nawet jedynie z powodu słodyczy. http://www.audi-a5.com.pl/media/ tych małych potworów. To przez nią będą ukarani. Przez nią dostaną lanie pewnie największe w życiu. Gdyby tylko tyle nie gadała... Na poprawę nigdy nie jest za późno. Znowu ciotka Hattie. Malinda nie próbowała odrzucić nie proszonej rady. Nawet po śmierci ciotki wciąż słyszała jej truizmy. I choć jako dziecko często się przeciw nim buntowała, będąc dorosłą nauczyła się je cenić. - Właściwie to chłopcy nie byli tacy straszni. Po prostu jestem zmęczona. To był bardzo długi wieczór, a ja nie jestem przyzwyczajona do małych chłopców. A oni, jak sam powiedziałeś, po prostu chcieli się bawić. Malinda zdawała sobie sprawę ze swojej paplaniny,

– Mieliśmy ciężką noc, to wszystko. Podszedł do żony i wziął z jej rąk puste filiżanki, a następnie stanowczym ruchem odstawił je z powrotem na stół. – Zostaw to. Przecież płacimy za sprzątanie. – Wiem, ale... – Żadne ale. – Wziął ją za rękę. – Chodź, mam coś dla ciebie. Sprawdź widzisz, że nie nadaję się na żonę. Bałabym się uczuć i lękałabym się ciebie pokochać. – Umilkła. – Nie wiedziałabym, jak cię zadowolić. Przytulił ją do siebie jeszcze mocniej. – Cóż, w tej chwili całkiem dobrze ci się to udaje – rzekł z uśmiechem. – Każdy musi kiedyś zacząć, a ja mogę na ciebie poczekać. Nie ma pośpiechu. A jeśli dasz mi szansę, wskażę ci drogę i poprowadzę cię. Wciąż się w niego wpatrywała, a on delikatnie przycisnął usta do jej rozchylonych warg. Nie cofnęła się – nie chciała się cofnąć. Chłonęła emanującą z niego męską siłę, która budziła ją do nowego życia i wprawiała w rozkoszne drżenie jej umysł, ciało i duszę. W końcu ożyła, by kochać i być kochaną.