Kimberly, posłuchaj. Wiem, że twój ojciec to porządny facet, ale jest to tylko

Odpowiedzialność i poczytalność, nie są znowu takie złe. Wiesz, dlaczego wykopałam jego zwłoki? – Dlaczego? – Bo bałam się, że odbierze mi go Richard Mann. Kiedy dostaliśmy pierwszy sygnał o facecie, który przechwala się, że ma dowód na to, że zabiłam matkę... Nie wiem. Od razu pomyślałam o Lucasie pod werandą i dziwnym śnie, o człowieku w czerni. Nagle przestraszyłam się. Na mojej werandzie był zabójca i znalazł ciało. Kiedy wchodziłam do pokoju hotelowego Dave’a Duncana, myślałam, że przywita mnie trup Lucasa. Ale okazało się, że pokój jest pusty i... wcale mi nie ulżyło. Byłam nawet jeszcze bardziej niespokojna. A jeśli on o wszystkim wie, jeśli zabrał ciało, a potem... potem nie będę miała żadnego dowodu na to, co zrobiłam. Potrzebowałam tego dowodu. Musiałam wyznać, co się stało. Uprzytomnił mi to Danny. – I co teraz, Rainie? Próbowała zebrać myśli. Pomimo najlepszych intencji odpowiedź na to pytanie uwięzła jej w gardle. Musiała ją z siebie wydusić. Kiedy się znów odezwała, jej głos brzmiał chrapliwie. – W zeszłym tygodniu burmistrz poprosił mnie, żebym złożyła rezygnację. Quincy posmutniał. – Wiesz – zażartowała – jest coś w policjantce z trupem pod werandą, co nie podoba się ludziom. I w końcu udało mi się zaimponować takiemu sztywniakowi jak Sanders. Teraz http://www.autko-zastepcze.com.pl/media/ - Czy tego wieczoru coś się wydarzyło? Czy coś ją zdenerwowało, wytrąciło z równowagi tak, że musiała się napić? - Mary Olsen twierdzi, że nie. Amanda wyszła od niej dopiero o wpół do trzeciej nad ranem, kiedy bary są już zamknięte. - Była sama? - Tak. - Może pojechała do domu i tam się upiła? - A potem wsiadła do samochodu i znów gdzieś pojechała? Dokąd? Rainie przygryzła dolną wargę. - No dobrze, może ukryła alkohol w samochodzie i zaczęła pić zaraz po wyjściu od przyjaciółki? - Nie znaleziono butelek ani w samochodzie, ani w domu. Poza tym sklepy były już pozamykane, więc tamtej nocy nie mogła niczego kupić.

wciąż nie znała jej nazwy i zastanawiała się, dlaczego nigdy go o to nie spytała. Jeszcze w czasach, kiedy się spotykali, wracała do domu, nad czując ten aromat. Kładła się spać z zapachem Quincy'ego. A kiedy budzi¬ ła się następnego ranka, jego zapach znikał i wtedy zawsze była rozczarowana. Wyciągnęła rękę i lekko dotknęła jego ramienia. Poczuła przyjemną w dotyku koszulę i jego ciepłą rękę. Nie odsunął się. Sprawdź podniósł kubek z kawą i zaczął się wpatrywać w ociekające deszczem okno. - Wiecie co? - odezwała się Rainie. - Te rodzinne chwile są coraz bardziej wzruszające. - Możliwe, że mam ślad - powiedział Quincy pół godziny później. Zegar wskazywał drugą. Oczywiście, żadne z nich nie miało zamiaru spać. Pistolet Quincy'ego leżał na kuchennym stole, w zasięgu ręki. Zasłonili okna i przyciemnili światła. Burza wciąż szalała. Z kanału prognozowego dowiedzieli się, że do rana pogoda powinna się poprawić. Byli w tak ponurych nastrojach, że chyba nie wierzyli w tę poprawę. - Czego się dowiedziałeś? - spytała Quincy'ego. Kimberly nie patrzyła już ojcu w oczy. - Jeden z agentów, którzy pracują nad tą sprawą, mógłby chcieć się mścić. Albert Montgomery zajmował się sprawą Sancheza, ale ją schrzanił i biuro