– Pomogę ci, jeśli ty pomożesz mnie – odezwał się Bentz. – Jeśli masz odrobinę rozumu w głowie, powiesz mi o dziewczynie, której pożyczasz samochód. Tej, która podszywa się pod moją żonę. – Oszalałeś. Nie mam pojęcia, o czym mówisz! – Fernando obstawał przy swoim, ale w jego oczach pojawił się błysk strachu, jakby czuł, że pętla sprawiedliwości zaciska mu się na gardle. – Będzie szybciej, jeśli się przyznasz przed aresztowaniem. – Aresztowaniem? Odbiło ci. – Czyżby? Doszli do parkingu. Nigdzie nic widział strażników. Gdzie oni się podziewają, kiedy ich potrzebuje? Bentz rozglądał się po parkingu i mówił do Fernanda: – Masz mniej więcej trzy minuty do przyjazdu Hayesa. – Bentz najchętniej wydusiłby z niego prawdę. Prawdę... odpowiedzi... Miejsce pobytu Olivii. – Na twoim miejscu chciałbym, żeby funkcjonariusze uznali, że pomagasz w dochodzeniu, bo w tej chwili LAPD chce cię wsadzić za kratki. – Proszę bardzo. – żachnął się Fernando. – Nie mam nic do ukrycia. – Gdy patrzył na Bentza, w jego wzroku płonęła nienawiść. – Ale ty... Ty spocona świnio. Mam nadzieję, że bardzo cierpisz. Bentz go nie puszczał, nawet żeby wytrzeć pot z czoła. Sobowtór Jennifer mu się wymknął, ale tego smarkacza nie wypuści z rąk. http://www.auto-miarka.net.pl Zakręcam kran, owijam się ręcznikiem i rozważam następny krok. Boże, cudownie byłoby przyspieszyć bieg wydarzeń. Ale zachowam cierpliwość, myślę, wycierając włosy bawełnianym ręcznikiem. Ciągle bez ubrania pochylam się i suszę włosy suszarką, której monotonny szum zagłusza muzykę wypełniającą pomieszczenie od wielu godzin. Mieszanka artystów z lat osiemdziesiątych – Journey, Bruce Springsteen, Bon Jovi, Pointer Sisters, Madonna, Michael Jackson – śpiewa i śpiewa, przez uchylone okno muzyka wylewa się na zewnątrz. Na pewno słyszą ją sąsiedzi i przechodnie. Wszyscy potwierdzą że to z mojego mieszkania – czyli mam alibi. Mój samochód, stojący na zewnątrz, utwierdzi ich w tym przekonaniu. Zostawienie go było mądrym posunięciem. Wystarczyło pójść na przystanek, złapać autobus, odjechać trochę dalej i stamtąd wsiąść w taksówkę do Santa Monica. I wrócić tak samo. Mój plan czekał, póki Bentz nie zdecydował tam wrócić, zgodnie z moimi przypuszczeniami. Wystarczyło poczekać na odpowiedni moment, który nastąpił dzisiaj w
– Petrocelli. – Cześć, tu O1ivia Bentz. Chyba do mnie dzwoniłaś? Mąż mówił, że odbierzesz mnie z lotniska? Gdzieś z hali bagażowej? – Wydaje się zmęczona i spięta. Idealnie. Odprężam się odrobinę. – Tak – odpowiadam. Sprawdź parawany z podróbki bambusa. Powietrze pachniało jaśminem, herbatą, imbirem i curry, z kuchni dobiegał odgłos przestawianych naczyń i okrzyki wydawane w obcym języku. Hayes podniósł głowę znad czarki parującej herbaty. Nawet się nie uśmiechnął, skinął tylko głową, gdy Bentz siadał naprzeciwko niego i odłożył laskę na bok. Oprócz nich w restauracji była garstka klientów. Hayes spojrzał na laskę. – Dobrze się czujesz? Bentz wzruszył ramionami i z nieprzeniknioną miną obserwował kelnerkę, drobniutką Azjatkę z uśmiechem na twarzy i czarnymi włosami splecionymi w gruby warkocz. Przyniosła mu herbatę, wręczyła im karty dań. Hayes zamówił, nawet na nie nie patrząc. Wyczuwając jego napięcie, Bentz poprosił o to samo. Gdy kelnerka odeszła, Bentz spojrzał w oczy Hayesa i zrobiło mu się niedobrze. – Coś się stało.