- Skąd się znacie?

Kolana się pod nią ugięły. Wbiła palce w jego nagie ramię, żeby utrzymać równowagę, kiedy ściągał jej pończochy. Niewiele brakowało, żeby zemdlała, lecz żałowałaby później każdej chwili. - Co miała na myśli lady Victoria, mówiąc, że nie powinnaś znowu uciekać przed Virgilem Rettingiem? Alexandra zmarszczyła brwi. - Nie chcę o tym rozmawiać. Zaśmiał się. - To jedyny moment, kiedy mogę być pewny, że wydobędę z ciebie odpowiedź. - Wstał i pocałował ją namiętnie. - Powiedz mi. - Jakieś dwa lata temu, zanim przyjęłam posadę u lady Welkins, natknęłam się na niego w Bath - wyrzuciła z siebie pospiesznie, żeby niepotrzebnie nie tracić czasu. - Byłam taka zła, że widzę go zdrowego i bogatego, i zadowolonego z życia, że zrezygnowałam z pracy i czym prędzej wyjechałam, żeby na niego nie patrzyć. - Rzeczywiście jego widok może wywołać niestrawność - zgodził się Lucien. Obszedł ją wolno, pieszcząc przy tym ramiona, plecy, pośladki i brzuch. O dziwo, nie czuła się zawstydzona albo wystraszona. Pod jego dotykiem jej ciało ożywało, pragnęło czegoś więcej. - Pocałuj mnie - szepnęła. Uśmiechnął się i spełnił prośbę. Ujął w dłonie jej piersi i przez chwilę je drażnił, http://www.badaniagier.pl/media/ Uśmiechnęła się blado. - Nie są tyle warte. Nie musisz przygotować się do kolacji? Wypuścił ją z objęć i zmarszczył brwi. - Owszem, ale przedtem podwoję lub potroję twoją straż, ukochana. Nie będzie żadnych niespodzianek oprócz tych, które zaplanowałem. Wyglądał na tak przejętego, że nie zdołała powstrzymać się od śmiechu. - Zapewniam cię, że nigdzie się stąd nie ruszę. Słowo. Robisz dzisiaj dobry uczynek, Lucienie. Rose jest bardzo szczęśliwa. - I okazuje to wszem i wobec. - Posławszy jej ostatnie spojrzenie, ruszył do drzwi. - Nazywa mnie swoim bohaterem, wyobrażasz sobie. - Pytanie brzmi, czy lubisz być bohaterem? Zatrzymał się w progu. - Nie mów nikomu, bo to kompletnie zniszczy moją reputację, ale tak. - Uśmiechnął

żadnych niespodzianek oprócz tych, które zaplanowałem. Wyglądał na tak przejętego, że nie zdołała powstrzymać się od śmiechu. - Zapewniam cię, że nigdzie się stąd nie ruszę. Słowo. Robisz dzisiaj dobry uczynek, Lucienie. Rose jest bardzo szczęśliwa. - I okazuje to wszem i wobec. - Posławszy jej ostatnie spojrzenie, ruszył do drzwi. - Nazywa mnie swoim bohaterem, wyobrażasz sobie. Sprawdź czył: — Zależy mi, aby ten tutaj został naprawiony. Nie mam zamiaru kupować następnego. — Postaram się. Nic będzie już jednak tak sprawny, jak dawniej. Został poważnie uszkodzony. Radziłbym panu dać go na wymianę za nowego robota. Dostanie pan za nie- go prawie tyle samo, ile pan zapłacił. Jeżeli chodzi o te no- we modele, które zostaną wypuszczone na rynek za jakiś miesiąc, może dwa — to sprzedawcy nie mogą się docze- kać, żeby... — Postawmy sprawy jasno. — Drżąc ze zdenerwowa- nia, Tom Fields zapalił papierosa. — Tak naprawdę, to wcale wam nie zależy na tym, żeby naprawiać zdemolowane roboty. Chodzi tylko o to, żeby utrzymać ciągłość sprze-