równie mocno jak ona nim. Po tym jak wpadł na nią któregoś wieczoru nad rzeką, zadzwonił do niej i zaczęli się

- Wypadek samochodowy. Fakt, ¿e Alex zbladł pod warstwa opalenizny, swiadczył na jego korzysc. Siegnał do kieszeni, znalazł paczke papierosów i wyciagnał ja w strone Nicka, który potrzasnał tylko głowa, choc miał wielka ochote zaciagnac sie uspokajajacym, nikotynowym dymem. 18 Alex pstryknał zapalniczka i wciagnał dym głeboko w płuca. - Marla prowadziła samochód innej kobiety. To było szesc tygodni temu. W górach, w pobli¿u Santa Cruz, na wyjatkowo parszywym odcinku drogi. Kobieta, do której nale¿ał ten mercedes, Pamela Delacroix, była z nia w wozie. Westchnał cie¿ko, wydmuchujac kłab szarawego dymu, zawahał sie i umilkł na chwile. W sam raz, ¿eby dac rozmówcy do zrozumienia, i¿ mo¿e sie spodziewac dalszych hiobowych wiesci. Na parking, rozbryzgujac kału¿e, wjechał z du¿a predkoscia brudny jeep. Z piskiem hamulców zatrzymał sie przy ogrodzeniu, a ze srodka wyskoczyło dwóch rozkrzyczanych, mniej wiecej dwudziestoletnich chłopców. http://www.badaniamediow.pl/media/ spłowiałych d¿insach, z opalona twarza, wygladał jak Jessie James dwudziestego pierwszego wieku. Ale to przecie¿ szalenstwo. Ona jest me¿atka. Wystarczy spojrzec na jej lewa dłon, ¿eby sie o tym przekonac. Tam, na serdecznym palcu, migocac w słabym swietle, lsnił piekny brylant, osadzony w złotej slubnej obraczce. Jej obraczce. Jednak patrzac na ten pierscionek, nie mogła przypomniec sobie ani dnia, kiedy pierwszy raz miała go na rece, ani me¿czyzny, który wtedy odpowiedział „tak” i wsunał go na jej palec. Mysl, Marla, mysl! Nic. Kompletnie nic.

fatalnym warunkom atmosferycznym, wiedział jednak, ¿e bedzie sie z tym zle czuł. Cos tu nie pasowało. Dostrzegł wyczekujace spojrzenie Janet. - Cos jeszcze? - Tak. Tu¿ po tym, jak serce Biggsa przestało bic, w szpitalu wybuchło małe zamieszanie. Jakis facet w Sprawdź piętnaście lat, kiedy byli małżeństwem, zapomniała, jak się śmiać. Shep westchnął i zastanawiał się, czy za chwilę zniszczy resztę swojego życia. Wiedział, że wszyscy uważają go za wrednego sukinkota w pracy i, szczerze mówiąc, zasłużył sobie na to. Kiedyś był dumny ze swojej reputacji. Nigdy nie bał się użyć pałki, żeby zdzielić delikwenta po głowie albo w brzuch, albo w plecy. Posuwał się nawet do tego, że „dopasowywał” dowody, jeżeli trzeba było skazać odpowiednią osobę, albo przymykał oko, kiedy któryś z jego przyjaciół złamał prawo. Miał swój zestaw zasad i były one nader rozciągliwe. Za odpowiednią cenę. Nie widział nic zdrożnego w tym, że brał od przyjaciela parę dolarów za przysługę. Do diabła, gdyby nie uporządkował sprawy Johnsona juniora, który po pijaku strzelał do znaków drogowych „stop” i jakimś cudem zdołał zabić rozpłodowego byka starego Cowana, dzieciak wylądowałby w więzieniu i pewno nigdy nie skończyłby college’u. Shep strasznie go zbeształ, trochę obił, powiedział, jaki jest z niego gówniarz, a potem przyjął dowód wdzięczności od jego ojca. Wszystko dobrze się skończyło. Byk Cowana był ubezpieczony, a dzieciak Johnsona został księgowym, sporządniał, nawet poślubił metodystkę i miał z nią bliźnięta. A najstarszy syn Shepa, Timmy, dostał aparat na