- W węglach tym bardziej - zjadliwie przytaknął Rolar. -- Ty wiesz, z jaką pracą wystarałem się o te pro¬dukty?

- A ja wiem: spać. Jeśli wolno mi sądzić, tego właśnie potrzebujesz teraz najbardziej. Wprowadził ją do gościnnego pokoju, utrzymanego w tonacji kości słoniowej. Wszystkie obrazy przedstawiały tu pastelowe kwiaty i ogrody. - Za tymi drzwiami jest łazienka. A tu masz telefon... gdybyś go potrzebowała - wskazał nocny stolik. - Będę w pobliżu, więc jeśli zechcesz mnie widzieć, wystarczy albo zawołać, albo wyjrzeć, jak wolisz. - Jesteś taki dobry... - Wcale nie. Chcę tylko, żebyś się czuła bezpieczna. - To już się stało. - Śpij dobrze. - Ruszył do drzwi. Budzik na nocnym stoliku wskazywał 14.10. - Mogę nastawić go na czwartą? - spytała Lizzie. - Muszę porozmawiać z dziećmi, jak wrócą ze szkoły. - Oczywiście. Winston Cook chodził po błękitnym gabinecie w stanie wielkiej ekscytacji. - Mam już to wszystko! Mówiłem, że jestem blisko. http://www.beton-architektoniczny.info.pl/media/ 117 Jeszcze tej samej nocy Christophera znalazł dentysta, który po wieczorze spędzonym poza domem odbierał swój samochód z wielopiętrowego garażu pod Cavendish Street. Lizzie nie zawiadomiono o śmierci męża aż do rana, kiedy to ponownie zatelefonowała do Gilly, przyznając się do złamanej ręki i kilku palców oraz tego, że leży w St Thomas. Od razu jej się wydało, że głos Gilly brzmi jakoś dziwnie, ale potem do telefonu podszedł Edward, po nim Sophie i Jack, który musiał usłyszeć na własne uszy, że wszystko jest w absolutnym porządku, i ostatecznie Gilly wypadła jej

- Mógłbym ci nakłamać - wymamrotał - że miałem wypadek samochodowy, ale wtedy zapytałabyś o policję, więc równie dobrze mogę wyspowiadać się teraz. - Wargi mu drgały. Usiadła na fotelu, daleko od niego. - Alfons spuścił mi manto... - ciągnął, unikając jej Sprawdź tygodniu: Ćhristopher w podróży, dzieci pod opieką tylko jej i Gilly, wtedy mogłaby być bardziej tą Lizzie Piper, w jaką wierzył świat. Rzeczywistość była tą drugą grą, której zawsze potrzebowała jako przeciwwagi do tamtej. Rzeczywistość to fakt, że Jack czuł się względnie dobrze, gdyż jego poziom bólu został czasowo zredukowany, a ukochany tatuś wyjechał na krótko. Rzeczywistością było to, że gdyby Ćhristopher wyprowadził się na stałe, nieszczęście uwięzionego na wózku dziesięciolatka oraz jego brata i siostry stałoby się nie do zniesienia.