często odnosiła wrażenie, że podąża za nią ciemność i lodowaty oddech RS 101 śmierdzący rozkładem. Ale panika znikła, gdy Jessica poczuła ostrze przyłożone do pleców i usłyszała głos: - Rzuć na ziemię torebkę i kluczyki. I stój spokojnie. Jeśli będziesz grzeczna, nic ci się nie stanie. Mimo tego ostrzeżenia, odwróciła się gniewnie, ponieważ z powodu niedawnych wydarzeń żyła w stanie wewnętrznego wrzenia, niemal na krawędzi wybuchu. Podziałało, gdyż napastnik, który groził jej nożem sprężynowym, z zaskoczenia cofnął się o krok. Było ich dwóch, zaś Jessica przyglądała się z niedowierzaniem czarnym dżinsom, czarnym koszulom i czarnym... pelerynom. Ten ze sprężynowcem miał nawet sztuczne białe kły, doskonale widoczne, gdyż patrzył na ofiarę, otwierając usta ze zdumienia. - Głupia suka! - powiedział do swojego kumpla. Jessica wiedziała, co miał na myśli – zobaczyła ich twarze. Zrobiło jej się dziwnie, w dodatku zaczęła ją dręczyć myśl, że w jednym rozpoznaje coś znajomego... Miał długie, potargane włosy i kilkudniowy zarost, więc może to nie pozwalało jej przypomnieć sobie, gdzie mogła go widzieć. http://www.beton-dekoracyjny.biz.pl Cały czas jednak napływali następni, rzeczywiście Władca zgromadził w tym miejscu całą armię... RS 304 Zerknął w stronę wroga, który wciąż dotykał jego ukochanej. Oczy Władcy stały się zimne, jego mięśnie stężały. Zaraz ją stąd porwie, uświadomił sobie Bryan. Zrozumiał też, że ona nie jest w stanie się oprzeć. - Igrainia! - krzyknął i skoczył ku niej, nie dbając już o zagrożenie ze strony tych, którzy znajdowali się za nim. Bał się tylko jednego. Przyszłości bez swojej ukochanej. Znowu. Chciała krzyknąć, ostrzegając go, lecz nie zdołała tego zrobić, z jej ust nie wydostał się żaden dźwięk. Na szczęście nie miało to znaczenia, gdyż okazał się czujny. Wyczuła jego ruch, tak samo jak wcześniej
154 - Naprawdę myśleliśmy, że ktoś się włamał - wyjaśniła Cindy. - Kelsey, nie zapaliłaś żadnego światła. Wołałam cię szeptem, ale nie usłyszałaś. - Dlaczego po prostu nie zawołałaś głośno? - Nie mogliśmy wołać głośno, jeśli myśleliśmy, Sprawdź Potem zjawili się Lucien i Ragnor, przebrani tak, by udawać tych, którymi naprawdę byli, czyli za wampiry. Lucien podszedł do baru, usiadł na stołku obok Bryana, skinęli sobie sztywno głowami jak dwaj obcy. Chwilę potem Bryan wstał. Na zamku było już tyle osób, że mógł niepostrzeżenie przemknąć się do dawnej kaplicy, a potem pośpieszyć ku prowadzącym na dół schodom. U ich szczytu stal ciemnowłosy mężczyzna. - Tu nie ma wstępu - warknął. - Nie słyszałem, co powiedziałeś. - Bryan wszedł na pierwszy stopień. - Żebyś tu nie właził, psia twoja mać. Aż mam ochotę... A właściwie czemu nie? Zarechotał, obnażając pożółkłe kły. Bryan bez słowa zabił go jednym