dziś z samego rana. Tak mi się zdaje, że to on. Aż mnie przeszły ciarki

- Nie rozglądaj się teraz - mruknęła cicho do Davida, prawie nie otwierając ust. - Ale twój harem jest nadzwyczaj ciekawski. - Jenna też je tak nazywa - roześmiał się, wpuszczając Millę do swojego prywatnego biura. - Ja mówię, że to moja straż przyboczna. Czuję się pewniej, mając je przy sobie. - Odpędzają od ciebie wszystkie dzikie baby, co? - Ba! Nie pozwalają mi nawet ich operować - uśmiechnął się szeroko. - Odsyłają te dzikie moim kolegom, a dla mnie zostawiają same wraki i stare próchna. Milla ucieszyła się, widząc go mniej więcej takim, jakim był kiedyś. Mogła zrozumieć, że personel tak go ochraniał, David był dobrym człowiekiem. Była pewna, że pozostał stuprocentowo wierny żonie, w grę nie wchodził żaden flirt z pacjentką czy pielęgniarką. Całe serce i duszę poświęcał pracy i rodzinie. Zasłużył na wszystkie wspaniałe rzeczy, które spotkały go w życiu. Na biurku Davida stało kilka fotografii. Milla domyślała się, kogo na nich zobaczy, ale mimo to obeszła biurko, żeby popatrzeć. Jedno zdjęcie przedstawiało ładną rudowłosą kobietę o zabójczym uśmiechu. Musiała to być Jenna. Na kolejnej fotce obejmowali się z Davidem, wygłupiając się do aparatu. Następne zdjęcie przedstawiało http://www.betondekoracyjny.net.pl/media/ pazurach kobiety Kiedy odzyskał siły na tyle, by wrócić do roboty, zorientował się, że zmieniło się jego widzenie: nie mógł już strzelać tak celnie jak przedtem. No i nie mógł już wmieszać się w tłum: każdy od razu poznawał jego poharataną twarz. Ta kobieta narobiła mu nielichych kłopotów. Na pewno jej tego nie zapomni. Teraz jednak miał większe problemy O wiele większe. Sprawa tej kobiety rozwiąże się sama prędzej czy później. Gorzej ze sprawą an43 312 Diaza. Pavon wiedział, że musi być bardzo ostrożny, skoro Diaz jest na jego tropie. W przeciwnym razie może już sobie obstalować trumnę.

- Ja z tobą - uśmiechnął się szeroko. Wrócili do taurusa. Milla prowadziła. Bez specjalnej nadziei na cokolwiek raz jeszcze wybrała numer komórki Diaza. Ku jej zaskoczeniu Diaz odebrał telefon. - Gdzie byłeś? - prawie krzyknęła na niego, czując, jak czerwienieje jej twarz. Powiedziała to tak, jakby miała pełne prawo Sprawdź Ramiona Diaza objęły ją silniej, gdy niósł Millę z powrotem do domu. Wkrótce położyła się do łóżka, by zasnąć prawie natychmiast. W tym miejscu spała o wiele dłużej niż normalnie. Tak jakby jej ciało starało się odrobić lata zaległości, lata nieustającego nawet w nocy stresu. Jej sny powoli normalniały, nie budziła się już z płaczem. Nie śniła w ogóle tej konkretnej nocy, gdy ocknęła się nagle, by zobaczyć pochylony nad sobą cień, poczuć ciężar nagiego ciała. - Ćśś - szepnął Diaz, podciągając jej koszulę nocną do pasa i rozchylając nogi. - Nie myśl. - Co... - zaczęła, a potem gwałtownie wciągnęła powietrze. Diaz potarł żołędzia członka o jej krocze, aby po chwili pchnąć zdecydowanie do przodu. Paznokcie Milli wbiły się w jego bicepsy.