skrawą wstążką w długich ciemnych włosach. Zmierzała

kuzynce. Panna Gallant zawahała się, nim podała mu rękę i zeszła po stopniach na ziemię. Nachylił się ku niej. - Pani mnie hipnotyzuje - szepnął. - A pan lubi sprawiać kłopoty - odparła i cofnęła drżącą dłoń. Dogoniła Rose przy wejściu i otoczyła ją ramieniem. Nie zdążył nic odpowiedzieć. Na Lucyfera, jakże jej pragnął! Nie odrywając wzroku od zaokrąglonych bioder Alexandry, pospieszył za damami do środka. Kamerdyner powitał ich w drzwiach i zaprowadził na piętro do salonu. Gdy stanęli w progu, Lucien zmełł w ustach przekleństwo. - Mówił pan, że to będzie kameralne przyjęcie - szepnęła panna Gallant. - I jest, jak na londyńskie zwyczaje - skłamał. Nie lubił niespodzianek. Choć był to dopiero początek sezonu, po salonie Howardów kręciło się pół setki gości, prawie dwa razy więcej, niż się spodziewał. Część przeszła do sąsiedniego pokoju muzycznego i biblioteki. Po wejściu ich czwórki nagle zapadła cisza, a po chwili rozległ się szmer podnieconych głosów. - Lordzie Howard, lady Howard - przywitał gospodarzy, choć miał ochotę udusić oboje. - Chciałbym przedstawić panią Delacroix, pannę Delacroix i jej damę do towarzystwa, pannę Gallant. - Miło mi panie poznać - powiedziała serdecznie pani domu. - Wszyscy umierają z chęci, żeby wreszcie panią zobaczyć, panno Delacroix. http://www.bhp-nabudowie.com.pl Lucien zostawił oburzone kobiety i wszedł do domu. Ból głowy, który dokuczał mu od rana, jeszcze się nasilił. Szkoda, że nie kazał Wimbole'owi podać sobie whisky. Na szczycie schodów zatrzymał się i oparł przemoczone plecy o mahoniową balustradę. Na ścianie wisiał rząd portretów, stanowiących część bogatej kolekcji Kilcairn Abbey. Rogi dwóch z nich przewiązane były czarnymi wstążkami. Jeden przedstawiał Oscara Delacroix, przyrodniego brata jego matki. Ledwo znał tego człowieka, a lubił jeszcze mniej. Po chwili przeniósł wzrok na drugi obraz. James Balfour, jego najbliższy krewny, zmarł ponad rok temu, więc wstążkę należałoby już usunąć. Wciąż przypominała Lucienowi o tym, w jakiej sytuacji znalazł się przez kuzyna. - Do diaska! - zaklął bez złości. Kilcairn Abbey powinien odziedziczyć James. Niestety jego młodzieńcza żądza przygód fatalnie zbiegła się w czasie z żądzą władzy Napoleona Bonaparte. W rezultacie

Alexandra czekała na wybuch, ale pani Delacroix tylko uniosła umalowaną brew. - Oczywiście. Chodź, Rose, musimy zacząć cię ubierać. Dzięki Bogu, że kazałam madame Charbonne przygotować nową suknię! - Tak, mamo. - Lecz w drzwiach dziewczyna przystanęła, a na jej ładnej twarzy odmalowała się konsternacja. - A co z lordem Beltonem? Będzie bardzo rozczarowany. Alexandra wstała z zamiarem wyjścia. Sprawdź Chciał, ale nie potrafił. Po prostu. Gloria westchnęła. - Jesteś dzisiaj taka milcząca. - Mhm. - Żałujesz? - Wstrzymał oddech, modląc się w duchu, żeby nie powiedziała „tak”. Nie wiedziałby, co począć. Żałował już wystarczająco mocno, za nich oboje. - Nie żałuję. - Uniosła twarz i spojrzała mu w oczy. - A ty? - Skądże - odparł cicho, unikając jej spojrzenia. - Było cudownie... jak nigdy dotąd. Odwróciła się w jego ramionach. - Miałeś... dużo dziewcząt? - Niezbyt - starannie ważył słowa. - Trochę. Zacisnęła mu palce na koszuli. - Zależało ci na nich? Na którejś z nich... szczególnie? - Nie... - wykrztusił z trudem. - Na żadnej z nich tak jak na tobie. Wpatrywała się przez chwilę w jego twarz, po czym zadarła brodę.