– Nie zostawię cię z nim samej.

– Na jutro rano – powtórzył z naciskiem. – Oczywiście. Wszystko będzie gotowe. Wiem, jak ważne jest to spotkanie. Mitch w końcu skinął głową. Sandy wyczuwała, że nie jest zadowolony. Nie wiedziała, co jeszcze może powiedzieć. Takie ostatnio było jej życie. Nikt nie był z niej w pełni zadowolony – ani szef, ani mąż, ani dzieci. Tłumaczyła sobie, że jeśli wytrzyma trochę dłużej, wszystko się unormuje. Do spotkania z Wal-Mart przygotowywali się od dziewięciu miesięcy. Zostawali po godzinach, tyrali po nocach. Ale jeśli się uda, zarobią mnóstwo pieniędzy. Firma będzie mogła zatrudnić więcej pracowników. A Sandy przyniesie do domu pokaźną premię. Shep mógłby w końcu zauważyć, że jego żona też coś potrafi i ma swoje ambicje. O trzynastej czterdzieści pięć Sandy wstała i opuściła żaluzje w oknie, mając nadzieję, że w ten sposób łatwiej jej będzie się skoncentrować. Nalała sobie szklankę wody, wzięła do ręki długopis i postanowiła zabrać się poważnie do roboty. Właśnie zaczęła przeglądać dane rynkowe, kiedy przy jej łokciu rozdzwonił się telefon. Z roztargnieniem podniosła słuchawkę, nadal analizując w myślach cyfry. Nie była przygotowana na to, co usłyszała. Lucy Talbot krzyczała rozhisteryzowanym głosem. – Sandy, Sandy! Och, dzięki Bogu, że cię złapałam! W szkole coś się stało. Podobno strzelanina. Jakiś mężczyzna, chyba uciekł. Mówili w radiu. Są ranni. Uczniowie, nauczyciele, nie wiem, kto. Wszyscy tam jadą. Przyjeżdżaj szybko! http://www.bhp-nabudowie.com.pl/media/ wiedzą tam trochę więcej o jej życiu prywatnym. - Oni niechętnie udzielają informacji. - Będę urocza i spróbuję coś z nich wyciągnąć. - Rainie... - Panuję nad sprawą. Dzieją się różne rzeczy i wiem, że czekasz na odpowiedzi. Zdobędę je dla ciebie. Zapadła cisza i chociaż nie byli tak bardzo od siebie oddaleni, wciąż byli zbyt daleko. Zastanawiała się, czy on siedzi w ciemnym pokoju. Zastanawiała się, czy znów nie jadł kolacji, tak jak wcześniej odpuścił sobie lunch i śniadanie. Zastanawiała się, ile jeszcze godzin będzie niecierpliwie cho¬ dził, zanim nie zaśnie z wycieńczenia. Zastanawiała się też nad tym, że chociaż znali się tak dobrze, nadal tak wiele ich dzieliło. - Muszę kończyć - powiedział Quincy. - Rano pogadam z Everettem.

rysy twarzy Mandy i mamy? - Dowiemy się, kto to robi. Znajdziemy go i każemy mu za wszystko zapłacić. - Czy to cokolwiek poprawi? Pomyśl o sobie i o tym, co się wydarzyło w zeszłym roku. Znalazłaś faceta, który to zrobił. Ty i mój ojciec zabiliście go. Czy potem czułaś się lepiej? Sprawdź schowka na korytarz. Na podłodze pełno było rozniesionych butami śladów krwi. Drzwi do klas pozostawały złowrogo zamknięte. U stóp Rainie leżała zwinięta w pozycji embrionalnej Becky O’Grady. A dalej martwa nauczycielka. I dwa mniejsze kształty. Jezus Maria, co się stało w K-8 w Bakersville? Rainie wzięła Chuckiego na stronę. – Musimy zabrać stąd Becky. Wynieś ją i spróbuj znaleźć Sandy. Powinny już nadejść posiłki. Niech okrążą teren szkoły. Przekaż im ode mnie, żeby nikogo nie przepuszczali. Dotyczy to prasy, burmistrza i najbogatszych rodziców w mieście. I powiedz Luke’owi, żeby zrobił dokumentację miejsca przestępstwa. – Pismaki szybko się zlecą na żer. – Twarz Chuckiego wykrzywił grymas obrzydzenia. – Niech Shep się nimi zajmie. – Dobra. – Żółtodziób rozglądał się uważnie po korytarzu, podejrzanie spokojnym i