sekundach sprintu Rainie była cała przemoczona. Recepcjonista popatrzył

– A ja ci mówię, że rodzina O’Gradych to przyzwoici ludzie. – Są jeszcze jacyś podejrzani? – zapytał od niechcenia mężczyzna przy barze. – Niektóre dzieci widziały podobno jakiegoś faceta w czerni – odparł natychmiast stary farmer. – Przestań, Darren, nikt w to nie wierzy. To tylko dzieciaki. Przestraszyły się. W tym wieku ma się bujną wyobraźnię. – Co nie znaczy, że to nieprawda. Jego towarzysze zmarszczyli brwi, ale nie odważyli się sprzeciwić. – Słyszałem, że tym O’Gradym nie układało się za dobrze – zaczął znowu nieznajomy. Ogorzały farmer próbował zmrozić go wzrokiem. Dzięki długim latom ciężkiej fizycznej pracy był wciąż muskularnym mężczyzną. Ale nieznajomy nie przestraszył się. Starcy, tacy jak ten, nie wdawali się w barowe bójki. Wykorzystywali swój wiek i pozycję, by zawstydzać oponentów i zmuszać ich do milczenia. W końcu jednak zdarzało im się trafić na godnego siebie przeciwnika. Przybysz najwyraźniej nie miał wstydu. – Powtarzam tylko, co słyszałem – powiedział spokojnie. Ogorzały staruszek zrobił krok do przodu. Jeden z przyjaciół przytrzymał go za rękę. – Zostaw, Darren. Każdy ma prawo do swojego zdania. – Latem zeszłego roku – powiedział stary farmer przerywanym głosem – jechałem do Bakersville jak co tydzień na targ. I niech to diabli, po drodze złapałem gumę i o mało nie zabiłem siebie i innych. Akurat przejeżdżał Shep O’Grady. Z synem jechał. Zatrzymali się i http://www.blacha-trapezowa.info.pl/media/ która akurat wyjechała zza rogu. Quincy machnął ręką. Zanim zdążył się przygotować, taksówkarz już wysiadł i brał jego bagaż. - Zadzwonię - oznajmił. - Do mnie, nie tutaj. Tak na wszelki wypadek. - Zgoda. - Taksówkarz otworzył drzwi. Niecierpliwie spoglądał na Quincy'ego. Ale ten wciąż patrzył na Rainie. Teraz już wiedział, co powinien 231 powiedzieć, ale uświadomił sobie, że nie jest w stanie wydusić z siebie ani słowa. Bał się, że to, co powie, może zabrzmieć jak pożegnanie. Jak pożegnanie na zawsze. Rainie chyba rozumiała. Przysunęła się i pocałowała go mocno w usta. - Hej, Quince. Do zobaczenia wkrótce. - Skierowała się do hotelu. P chwili Quincy wsiadł do taksówki.

- Tak, prawdopodobnie właśnie tak było. Ale ona musiała wiedzieć. - Powiedzieli ci o wypadku? - Wiem, że była pijana, jeśli o to ci chodzi. - Zaczęła sobie radzić - powiedziała cicho. - Pół roku przed wypadkiem dołączyła do grupy AA. Wiązałam z nią tyle nadziei... Sprawdź – Czy mamy przynajmniej broń, z której strzelano? – zapytała Abe’a, bo to on zajmował się dowodami. – Broń przesłano do zbadania. Nie dostaliśmy jeszcze wyników. – A jakie mogą być? Jeśli wszystko inne weźmie w łeb, są przynajmniej odciski Danny’ego na broni. To już coś. – Na broni nie ma odcisków – oznajmił chłodno Sanders. – Co? Niemożliwe. Przecież widziałam, jak trzymał obie spluwy. Kazałam Shepowi opuścić budynek, zanim wyprowadziliśmy chłopca. Nikt nie mógł ich wytrzeć. – I nie wytarł, tylko całkowicie rozmazał. Czego można się zresztą spodziewać, kiedy doświadczony policjant udaje, że wyrywa broń swojemu dziecku? – Nie – jęknęła Rainie. – Czemu nie? Bo Shep jest twoim szefem? Bo masz wobec niego dług wdzięczności? – Dosyć. To nie ma żadnego związku ze sprawą.