Była taka cudowna... Włosy miała splecione w warkocz, a na czubku jej nosa widniała ciemna smużka - widać ocie¬rała sobie twarz zabrudzoną dłonią. Mark wpatrywał się w drobną twarz Tammy z absolutnym zachwytem, zakocha¬ny do szaleństwa.

uwielbia. - A czy pan jest czyimkolwiek przyjacielem? - jeszcze raz bardzo grzecznie zapytał Mały Książę. - Ja...? To oczywiste, dla każdego, kto mnie podziwia i uwielbia! - Czy mogę jeszcze o coś pana zapytać? - nie ustępował Mały Książę. - Oczywiście, pytaj. Zainteresowanie, jakie mi okazujesz swoimi pytaniami, także jest mi bardzo miłe i stanowi oznakę twego uwielbienia dla mnie.. - Próżny zachwycał się swoim głosem wyrażającym podziw dla samego siebie. - Czy wielu ma pan przyjaciół? - zapytał bardzo wolno Mały Książę. - Oczywiście, mnóstwo! - zaczął Próżny, lecz nagle zmarkotniał. - To znaczy... Próżny już nic więcej nie powiedział. Mały Książę również milczał, a po chwili pochylił się nad Różą i zamknął oczy. Podobnie jak poprzednim razem, Mały Książę zastał Pijaka siedzącego w milczeniu przed baterią butelek pełnych i baterią butelek pustych. - Dzień dobry - powiedział ciepło i grzecznie Mały Książę. Pijak spojrzał na niego swym ponurym wzrokiem i w milczeniu, niemal niedostrzegalnie, skinął głową w odpowiedzi na powitanie. - Wciąż chcesz zapomnieć? - spytał Mały Książę. - Tak - odpowiedział Pijak po bardzo długiej chwili milczenia. - Czy umiałbyś być przyjacielem? - Mały Książę usiadł na ziemi obok Pijaka. Pijak popatrzył na Małego Księcia, po czym odparł: - A kto chciałby mieć pijaka za przyjaciela? http://www.blatygranitowe.net.pl - Bycie ptakiem jest dla ptaka z pewnością czymś zwykłym, ale dla mnie jest czymś niezwykłym - powiedział kiedyś Mały Książę do Róży. - Czy dlatego czasem nie chce być sobą i pragnie się być kimś innym? Róża jednak nie odpowiedziała. Była zbyt przejęta obawą, że któryś z ptaków mogłyby trzepotem skrzydeł zburzyć jej jakże staranne ułożenie płatków. Podczas odwiedzin ptaków Róża najbardziej lubiła, kiedy zrywały się do odlotu, by odfrunąć w przestworza. Róża była zbyt dumna, by zdradzić, iż obawia się, że ptaki znowu mogłyby zabrać ze sobą Małego Księcia. Dobrze pamiętała ból rozłąki, jakiego niedawno doświadczyła. Podziwiała jednak w Małym Księciu troskliwość, z jaką zajmował się zmęczonymi lub rannymi ptakami. Kiedy odleciały, Róża zamyśliła się na głos: - Cieszę się, że jestem różą a nie ptakiem... - Ja też się z tego cieszę - szybko i bardzo ciepło dodał Mały Książę. - Innego dnia Mały Książę rozważał na głos: - Dlaczego dorośli często bywają bardzo dziwni i śmieszni? I dlaczego nie potrafią zrozumieć wielu prostych

- Tego nie wiem - odparła szczerze Róża. - Może się okazać, że wulkany zaczną być niebezpieczne, a baobaby bardzo się rozplenią... - Ale jeśli się nie wybierzemy w Nieznany Czas, nigdy się nie poznam z... tobą odmienioną. - To prawda - przyznała Róża żywo poruszona myślą o możliwości poznania nowej siebie. I zaraz dodała: - Ale nie mogę cię zapewnić, iż potrafię wówczas sprawić, że powrócimy z Nieznanego Czasu. Mogę ci za to Sprawdź - A dlaczego nie? To przepiękny kraj, choć niewielki. Tam jest wszystko! Góry, jeziora, zamki. Turyści są zachwy¬ceni, każdy chciałby u nas zostać na stałe. Tobie też będzie dobrze. - Nie sądzę. - Skąd wiesz, skoro nawet nie spróbowałaś? - Pracuję w Australii, a ponieważ kocham mój zawód, nie mogłabym go porzucić. - Akurat ty możesz pracować wszędzie. - Mark przy¬glądał się jej badawczo. - Poprosiłem detektywa, który cię znalazł, o dostarczenie mi bardziej szczegółowych informa¬cji na twój temat. Dzwonił niedawno. Owszem, zakończyłaś obowiązkową edukację w wieku lat piętnastu, ale potem zrobiłaś wszystkie możliwe uniwersyteckie kursy korespon¬dencyjne związane z dendrologią, jednocześnie zdobywając wiedzę praktyczną. Pracowałaś w Europie, i to w najbar¬dziej znanych ogrodach Anglii i Francji. Byłaś asystentką największych sław w swojej dziedzinie, a w końcu sama stałaś się niekwestionowanym ekspertem. Mogłaś pracować wszędzie, za każde pieniądze, a tymczasem zaszyłaś się w buszu. Dlaczego? - Bo mam tam ciszę i spokój. Nie jestem zbytnio to¬warzyska. - Tammy, mogę ci zapewnić zarówno spokój, jak i pracę. Jednego i drugiego będziesz miała pod dostatkiem. Mój zamek jest położony pośród lasów tak pięknych, że pięk-niejszych nie znajdziesz chyba nigdzie. To wszystko brzmiało zbyt nieprawdopodobnie. Uparcie potrząsała głową. - Zostaję tutaj, a razem ze mną Henry. - Nie zabierzesz go ze sobą z powrotem do buszu - zauważył trzeźwo Mark. - Jest na to za malutki. Zagryzła wargi. - Na razie nie wrócę do pracy. Zrobię sobie przerwę.