- Za to, co zrobiłeś dla Imo w nocy.

- Skoro chcesz zostać... - Chcę, żebyś ty się wyniósł - burknęła Bella - i to jak najprędzej. Nie możemy tu zostać oboje - dodała, kiedy nie odpowiedział. - Jest tylko jedna sypialnia. - Moja - zgodził się Edward. - A może oczekiwałaś zaproszenia? - Po ostatniej nocy? - Zorientowała się od razu, że powiedziała niewłaściwą rzecz. - Nie pamiętam, żebyś się uskarżała, a poza tym... - Mam tego dosyć. - Bella okręciła się na pięcie i wyszła z kuchni. Była wykończona i potrzebowała świeżego powietrza, ale bała się, że jeżeli wyjdzie na zewnątrz, nie będzie mogła wrócić. Mógłby się przed nią zamknąć albo zmienić zamek. Weszła do głównego salonu. Była to wielka przestrzeń z olbrzymimi oknami od podłogi do sufitu i tarasem. Ruszyła do okna. Edward spojrzał na swój złoty zegarek. Co też kierowało kobietą pokroju Belli Swan? Nawet nie pomyślała, na co się naraża, ulegając swojej seksualności. A może to właśnie ryzyko stanowiło o atrakcyjności tej zabawy? Czyżby nie obchodziło jej, że takie życie mogło się skończyć ciężką chorobą, a nawet śmiercią? Odpowiedzialność spoczywa na niej i tylko na niej, pomyślał ponuro. Nic go nie obchodziła i nie był jej nic winien. Na zewnątrz było już ciemno, a nocne powietrze przesycały nieznane wonie. Zapach jedzenia sprawiał, że Belli ssało w żołądku. W co ona się, u diabła, wpakowała? Ona, która zazwyczaj postępowała tak rozważnie i ostrożnie... - Jesteś tu? Odwróciła się, wiedziona mieszanymi uczuciami. Obawa, złość, wrogość z jednej strony, z drugiej podniecenie. Dobrze wiedziała, jak wybuchowa może się okazać ta mieszanka. Ostrożność nakazywała zignorować go, pójść prosto do gabinetu i zamknąć za sobą drzwi. Z niezrozumiałych przyczyn zignorowała głos rozsądku. - Potrzebowałam świeżego powietrza... - Dlaczego podejmujesz takie ryzyko? – przerwał jej ze złością. - Czy nie zdajesz sobie sprawy, na co się narażasz? Jak on śmiał maskować swoje podłe zachowanie pozorami troski o jej dobro? - Zupełnie jakby cię to obchodziło! - zakpiła. - A co sam robiłeś zeszłej nocy? - Czy ta noc niczego cię nie nauczyła? A może niebezpieczeństwo podnieca cię w jakiś perwersyjny sposób? Bella opanowała się z najwyższym trudem. http://www.budujemy.edu.pl - Jeśliby ci coś nie wyszło z rządzeniem, zawsze możesz przestawić się na gastronomię. Radzisz sobie nieźle - powiedziała Shey, podchodząc do niego. - Książę mnie zaskoczył. Myślałam, że przez cały dzień będziesz tu siedzieć ze zbolałą miną, a ty naprawdę okazałeś się bardzo pomocny. Dzięki. - Książę nie może się dąsać. I zapewniam cię, że zdarza mi się naprawdę ciężko pracować. - Jasne. Od podpisywania królewskich dekretów i obwieszczeń może rozboleć ręka. - Ćwiczysz się w docinaniu innym czy to po prostu wrodzony talent? - Jak mam ci na to odpowiedzieć? - Shey wzruszyła ramionami

Shey pochyliła się nad drugim butem. Przy tym ruchu koszulka wysunęła się jej z dżinsów, odsłaniając wąziutki pasek skóry. Maleńki i pokazany niechcący, ale Tannerowi to wystarczyło. Wszystko, co wiązało się z Shey, tak na niego działało. Nawet jej wybuchy, złości i ta skórzana kurtka. To, jak się Sprawdź jeszcze bardziej. Wyprostowała się i oczy jej znalazły się prawie naprzeciw jego oczu. Powiedziała powoli, lecz dobitnie: — Zupełnie mnie to nie dziwi, milordzie. I zgadza się w zupełności z tym, co już o panu słyszałam. 75 Spostrzegła zdumienie na jego twarzy i zanim zdążył jej przeszkodzić, minęła go szybko i wyszła z salonu. Biegnąc po schodach, słyszała za sobą jego śmiech. — Znalazłam torebkę — powiedziała wchodząc do sypialni lady Rothley. — Ale w salonie spotkałam też lorda Eustace'a. Zdecydowanie powinnaś go unikać, belle-mère. Pokojówki miały rację. To zły człowiek.