– Czy w takim razie nie chciałaby pani oddać go do adopcji?

– Od tego momentu musisz bardzo uważać. Kup sobie gaz łzawiący i nie wychodź po zmroku z domu. Uważaj na ludzi, którzy mogą cię śledzić albo tylko kręcić się w pobliżu. Jeśli zobaczysz tę samą osobę dwa razy w różnych miejscach , zgłoś to na policję. – Na policję? – powtórzyła. – Tak sądzisz? – Tak. – Spojrzał jej poważnie w oczy. – Teraz wyjdę, Julianno. A ty się ubierz i zadzwoń na policję. Łzy znowu stanęły jej w oczach. – Odchodzisz? – Nie mogę czekać z tobą na policję. Wiesz, w tych okolicznościach... Chyba to rozumiesz, prawda? Skinęła smutno głową i objęła się rękami. – Boję się. Przygarnął ją znowu mocnymi ramionami i przytulił do szerokiej piersi. – Poradzimy sobie, kochanie. – Złożył pocałunek na czubku jej głowy. – Nie pozwolę, żeby ktokolwiek cię skrzywdził. – Obiecujesz? – spytała, unosząc głowę. Richard wziął jej twarz w dłonie. http://www.centrumrozwojumozgu.pl/media/ oczywiście było też wiele pośrednich możliwości. Kiedy skończyła, Julianna milczała przez dłuższy czas, jakby rozważała wszystkie warianty. – A... a jeśli ci ludzie nie zgodzą się na zaproponowany układ? – spytała niepewnie. – Większość par godzi się na wszystkie warunki, bo bardzo zależy im na dziecku. – A jeśli ci się nie zgodzą? – Julianna zagryzła wargi. – To byłoby straszne, gdyby nagle... rozwiały się moje nadzieje. – Rozumiem, ale dotąd nic takiego się jeszcze nie zdarzyło. – A gdyby...? – Spojrzała jej błagalnie w oczy. – Jeśli powiem ci, kto to taki, czy poinformujesz mnie, na co się zgodzili?

ale rzadko jej się to udawało. Zupełnie poniechała pracy nad witrażami. – Zjem udko kurczaka z grilla – powiedziała Julianna, zamykając menu. Dopiero wówczas zauwaz˙yła jego wzrok i zaczerwieniła się. – Coś się stało? Nie pamiętał, kiedy ostatni raz jakaś kobieta z jego powodu się zaczerwieniła. Uśmiechnął się, czując głębokie, irracjonalne zadowolenie. Sprawdź i okna łomotał deszcz. Rozglądał się dookoła. Włączył reflektory zamontowane na dachu szoferki i zalał ciemne ulice ostrym światłem. To chyba jedyna okazja, kiedy ten sprzęt ma jakieś zastosowanie, pomyślał z wdzięcznością. Ulicę spłukiwał deszcz, tworzyły się koleiny. Błoto i piach już zdążyły uwięzić parę samochodów. Wyobraził sobie, że van Laury gdzieś utknął. Błysnął reflektorami w prawo i lewo. Mijał wolno ulicę za ulicą. Żałował, że nie może przyspieszyć. I wtedy je wypatrzył. Poczuł ogromną ulgę. Zaparkował obok vana i wyskoczył zza kierownicy. Przez dźwięk pracującego silnika i szum deszczu usłyszał cichy śpiew. Laura opuściła okno i zamrugała powiekami na jego widok. - Richard!