- To moje zmartwienie. Za kilka tygodni stanę się prawą ręką Blaque’a. A wtedy podam go panu na tacy. - Pewność siebie to doskonała broń. Pod warunkiem, że się nie przeholuje. - Mnie się to nie zdarza. - Mimo woli pomyślała o Edwardzie, i to tylko wzmocniło jej determinację. - Nigdy dotąd nie spartaczyłam żadnej roboty. I tej też nie zawalę. - Najważniejsze, żeby pozostawała pani w stałym kontakcie z centralą. Chyba rozumie pani, że nie mogę nikomu ufać? - Rozumiem, jestem taka sama. Wracamy? ROZDZIAŁ CZWARTY Bella postanowiła nie jechać z Edwardem do Hawru. Najpierw wmówiła samej sobie, że zyska więcej, zostając w pałacu i uzupełniając niezbędne informacje. Potem sięgnęła po mało oryginalną, lecz często skuteczną wymówkę, jaką był ból głowy. Niestety, jej sprytny plan się nie powiódł. Rano dyplomatycznie odczekała, aż po skończonym śniadaniu Jasper opuścił słoneczną jadalnię, i dopiero wtedy poskarżyła się na złe samopoczucie. I to był błąd. - Nic dziwnego, że źle się czujesz. - Alice spojrzała na nią z troską.- Odkąd przyjechałaś, bez przerwy trzymam cię zamkniętą w czterech ścianach. - Bez przesady. Ten pałac ma rozmiary małego miasteczka. - Wszystko jedno, mury to mury, nieważne, małe czy duże. Dlatego uważam, że przejażdżka wzdłuż wybrzeża dobrze ci zrobi. Przerwały rozmowę, gdy do pokoju weszła młoda opiekunka, która miała zabrać Marissę na spacer. Alice niechętnie rozstawała się z córeczką, ale nie miała wyjścia, bo za godzinę musiała spotkać się w teatrze z kimś bardzo ważnym. - Tak bardzo ją kocham - mówiła, patrząc na dziewczynkę z czułością. - Wiem, że to głupie, ale kiedy jej przy mnie nie ma, zaraz zaczynam myśleć o wszystkich nieszczęściach, które mogą ją spotkać. - To normalne. Zdaje się, że każda matka przeżywa takie lęki - pocieszyła ją Bella. - Możliwe. Tyle że nie każda jest w takiej sytuacji jak ja. Pozycja naszej rodziny tylko potęguje moje obawy. - Alice instynktownie położyła dłoń na brzuchu, w którym bezpiecznie spało jej drugie dziecko. - Tak bardzo bym chciała zapewnić Marissie spokój i dać poczucie, że jest najzwyklejszym dzieckiem pod słońcem. Tylko że... - Potrząsnęła głową. - Wszystko ma swoją cenę. Bella przypomniała sobie, że takich samych słów użył Jasper, mówiąc o żonie. - Zapewniam cię, Alice - powiedziała łagodnie - że Marissa jest wspaniałym, zdrowym i szczęśliwym dzieckiem. Chyba trudno o większą normalność. Alice przez chwilę patrzyła na nią uważnie, po czym z westchnieniem podparła dłonią podbródek. - Och, Bello, jakim cudem przeżyłam bez ciebie te dwa lata? Ale odbiegłyśmy trochę od tematu. Przyjechałaś do mnie na wakacje, a ja dotąd nie dałam ci chwili wytchnienia. Okropna ze mnie egoistka. - Nie mów tak! Przyjechałam, żeby ci pomagać - zaprotestowała, czując, że rozmowa toczy się w złym kierunku. - Niezupełnie. Przyjechałaś, bo jesteśmy przyjaciółkami. Dlatego zrób mi przyjemność i weź sobie wolny dzień. Odpocznij, nabierz sił, naciesz się morzem i świeżym powietrzem. Zapewniam cię, że Ed to doskonały towarzysz takich eskapad. Zobaczysz, że już po pięciu minutach zapomnisz o bólu głowy. http://www.cm-uj.pl - Przynajmniej dopóki nie wyjdzie za Michaiła - mruknęła Becky. - Bardzo by mi ulżyło, gdybym mógł z nią pomówić. - Jeszcze nie teraz. - Becky pokręciła głową. - A poza tym Parthenia wcale nie chce się z tobą widzieć - przypomniał mu Rush. - Och, rzeczywiście. Ona mnie nie cierpi. Zapomniałem. - Drax był wyraźnie zgnębiony. - Jej ojciec tak samo - dodał zgryźliwie Fort. - Pohamuj się, Drax. Właśnie dlatego wahałem się, czy wam cokolwiek wyjawić! - zawołał Alec. - Nie możemy niczego zdradzić naszym postępowaniem. Parthenia mogłaby się poczuć urażona, gdybyśmy jej adoratora przedstawili jako nikczemnika. A jeśli nie będzie trzymać języka za zębami, Becky znajdzie się w śmiertelnym niebezpieczeństwie! - Ja mogę ją ostrzec - powiedziała nagle Becky. Wszyscy spojrzeli na nią zdumieni. - Nawet Michaił, nie mówiąc już o jego Kozakach, nie może wejść na teren kobiecego
- Nic. Byłem lojalny względem ciebie. Przez cały czas chciała coś ze mnie wyciągnąć, ale nie zamierzam się do tego mieszać. Chociaż powiedziała mi wszystko o was. - Naprawdę? - Potrafię być współczującym słuchaczem. - Kiedy próbujesz zaciągnąć kobietę do łóżka. - Nie tym razem. Oczywiście, jeżeli ty jej nie chcesz, to inna sprawa... Sprawdź - Muszę pani wyznać, lady Isabell, że nieczęsto bywam tak zgrabnie przywołany do porządku. Był bystry. O tym też powinna pamiętać. - Pan wybaczy, ale nie miałam takiego zamiaru. - Właśnie, że pani miała i zrobiła to pani po mistrzowsku. Wziął ją za rękę. Nie cofnęła dłoni. Pozostawiła ją, chłodną i pewną, w jego uścisku. Pomyślał, że chyba nazbyt się pospieszył, uznając ją za nudziarę. - Przepraszam, że próbowałem panią sprowokować. Obiecuję więcej tego nie robić. Zaczynam rozumieć, dlaczego Alice chciała mieć panią przy sobie. Bella dawno temu nauczyła się blokować poczucie winy. Ta umiejętność przyszła jej teraz z pomocą. - Bardzo polubiłam pańską bratową, więc jej zaproszenie przyjęłam z wielką radością. Przyznam się panu, że od pierwszego wejrzenia zakochałam się w malutkiej księżniczce Marissie. - O, tak. Nie ma jeszcze roku, a już rządzi całym pałacem. - Na wspomnienie bratanicy złagodniały mu oczy. - Może jej urok bierze się stąd, że jest bardzo podobna do matki. Bella delikatnie wysunęła rękę z jego dłoni. Jakiś czas temu słyszała plotki, że Edward był zakochany w swej bratowej. Nie trzeba było aż tak dobrego obserwatora jak ona, by dostrzec uczucie, z jakim o niej mówił. Musi to koniecznie odnotować. Być może ta informacja kiedyś się przyda. - Pozwoli pan, że się pożegnam. Pora, żebym wróciła do pokoju. - Dlaczego? Jest jeszcze wcześnie. Sam nie rozumiał, czemu próbował ją zatrzymać. Nawet nie przypuszczał, że będzie mu się z nią tak dobrze rozmawiało. W ogóle nie sądził, że kiedykolwiek będzie miał ochotę z nią rozmawiać.