– Tutaj?

centymetrów, nazwisko Bentza wypisane drukowanymi literami, adres – nowoorleański wydział zabójstw. I wielka pieczątka: „Osobiste”. Koperta była zamknięta. – Dzisiaj przyszło? – Mhm. – Montoya wypił łyk kawy. – Prześwietlone? – Czyli sprawdzone pod kątem materiałów wybuchowych i groźnych substancji, na przykład wąglika. – Owszem. Bentz zmrużył oczy. – Przez ciebie? – Tak. Zobaczyłem to w poczcie, uznałem, że to tylko twoja sprawa, więc... – Wzruszył ramionami. – Zwinąłeś to. Montoya zrobił nieokreślony ruch ręką. Może tak, może nie. – Jest zaadresowane do ciebie. Uznałem, że lepiej będzie, jeśli to dostaniesz, zanim zobaczy to Brinkman. – Zerknął na kopertę. – Pewnie nic takiego. – Gdybyś tak uważał, nie zawracałbyś sobie głowy. Kolejne wzruszenie ramion. – Otworzysz czy nie? – Teraz? – Tak. – Znowu łyk kawy. – Więc chodzi o to, że jesteś ciekawy. http://www.corforte.com.pl/media/ Na tym zdjęciu widać go z profilu. Ma ostre, szorstkie rysy, zaciska zęby, usta wykrzywia w gniewie. Wieczny twardziel. Akurat. – Bydlak – mówię cicho. Patrzę na kolejne zdjęcie – jest w wesołym miasteczku, Kristi siedzi na karuzeli. Na zdjęciu ma siedem lat, a Bentz uśmiecha się szeroko – to rarytas, na niewielu zdjęciach dobrze się bawi. To zdjęcie, niezbyt wyraźne, ma mniej więcej dwadzieścia lat. Muskam palcami gładki papier. Jak setki razy przedtem. Dwadzieścia lat! Dwadzieścia cholernych lat. Z dziewczynki wyrosła kobieta. To prawda, myślę ze smutkiem, czas leci.

Montoyqu boku. Odbili do brzegu, płynęli na otwarte morze, ale za wolno, za wolno. Szybciej, do cholery, szybciej! Z niepokojem wpatrywał się w ogrom Pacyfiku. Boże drogi, jak ją znajdą? Zdławił strach, powtarzał sobie, że mają czas, ale klął pod nosem, a każde uderzenie serca niosło grozę. Ledwie oddalili się od brzegu, kapitan dodał gazu. Statek ożył. Sprawdź właścicielką domu w Encino i ma na koncie osiemdziesiąt tysięcy. – Montoya był z siebie bardzo zadowolony. – Ta dziewczyna nie musi brać pożyczki na studia. – Dzięki – mruknął Bentz. – Zrób coś dla mnie. Dowiedz się czegoś o bracie. Fernando Valdez. Korzysta z samochodu, którym jeździła Jennifer. Pomieszkuje z siostrą i szwagrem, ale teraz przepadł jak kamień w wodę. – Zobaczę, co się da zrobić. – Dzięki. – Wisisz mi piwo... Nie, chwileczkę, dług rośnie. Doszło już do połowy skrzynki. – Wchodzę w to – mruknął Bentz. – O1ivia się do ciebie nie odzywała? – Nie. A co, nie przyleciała? – Nie, wylądowała w Los Angeles, rozmawialiśmy krótko. Miała ją odebrać policjantka. Od tego czasu nie dała znaku życia. – Jesteś pewien, że przyleciała? Jeśli dzwoniła z komórki, mogła być wszędzie.