dla ucha, a palenie surowo wzbronione.

- Bo oni są głupi. - I bo to on dzisiaj ma przynieść poczęstunek - dorzucił Darren. Bliźniaki wybuchneły śmiechem. Mały Jack uciszył ich jednym morderczym spojrzeniem. - Jeśli martwisz się o poczęstunek, to zaraz coś wymyślimy - zaproponowała Malinda, nie rozumiejąc, co kryje się za tą dyskusją. - Co zazwyczaj przynosisz? - Beznadziejną torbę ciastek - warknął Mały Jack i wybiegł z kuchni. - O co tu chodzi? - Malinda poprosiła Darrena o wyjaśnienie. - Mamy innych dzieci przygotowują pyszne kanapki albo pieką ciasto i takie tam. Nikt nie lubi, kiedy jest kolej Jacka, bo on zawsze przynosi nudne ciastka ze sklepu. Malinda na moment zapomniała o karmieniu Patryka. A więc o to chodzi, pomyślała ze smutkiem. Jest mu wstyd. Zatopiona w myślach poruszała łyżką w przód http://www.datman.pl Julianna oglądała kolejne zdjęcia, czując dławienie w gardle. Kate nie była piękna. Trudno nawet powiedzieć, żeby była szczególnie ładna. Ale miała klasę. A poza tym wcale nie wyglądała na małą, zagubioną dziewczynkę. Dotknęła jednej ze lśniących fotografii Kate. Richard mógł się zakochać tylko w kimś takim, zdecydowała. Kimś równie jak on niezależnym. Tylko taka osoba zasługiwała na jego miłość! Julianna westchnęła, poczuwszy się nagle niezbyt pewnie. Zrozumiała, że jest zazdrosna. Nie wiedziała, czy sobie z tym poradzi. Poruszyła energicznie głową, próbując otrząsnąć się z tych myśli. Była młodsza i ładniejsza od Kate, i jeśli dobrze się postara, na pewno odbije jej Richarda.

Po prostu jestem zazdrosna o małą. To dlatego, że spędzam z nią tyle czasu i praktycznie nie spotykam się z ludźmi. Jednak gdy tylko Emma zaczęła się wiercić, Kate skorzystała z okazji, żeby ją odebrać. – Wiesz, jakie są dzieci – zwróciła się do Julianny. – Zawsze wolą matki. Sprawdź skończeniu szkoły wstąpiła do liceum gastronomicznego. Uczyła się pilnie, a później ciężko pracowała, i dzięki temu w końcu kupiła małe mieszkanko. Po raz pierwszy w życiu zyskała wreszcie własny kąt, gdzie nikt jej nie mówił, co ma robić. Mogła teraz sama kierować swoim losem – i pragnęła, by tak już zostało zawsze. Jej brat Sam był zupełnie inny. Kiedy się już odnaleźli, opowiedział Lily, że dorastał jako szczęśliwe i grzeczne dziecko, zawsze posłuszne swym przybranym rodzicom. – Ja też ograniczę się do kawy – rzekła teraz do niego. – Jestem tak najedzona, że do końca dnia już niczego nie przełknę. – Och, kolację jada się tu dopiero o dziewiątej lub dziesiątej wieczorem – rzucił. – Do tego czasu z pewnością odzyskasz apetyt. Po obiedzie przespacerowali się po rozprażonych słońcem