– Do twarzy ci z macierzyństwem – rzucił lekko, chociaż czuł ciężar,

Być może gdyby poznali się w innych okolicznościach, mógłby ją nawet pokochać. Dlatego postanowił, że nie pozwoli jej patrzeć na śmierć dziecka. John wypił sok i oblizał wargi, wyobrażając sobie śmierć Julianny i grupki jej obrońców. Nie mógł się doczekać chwili, kiedy w końcu się im pokaże. Chciał jak najszybciej zobaczyć strach w oczach Julianny. A potem kula, która rozerwie jej głowę na strzępy. Żeby już nigdy nie musiał patrzeć na tę sukę. ROZDZIAŁ SIEDEMDZIESIĄTY Opis mieszkania Powersa, który podała im Julianna, był niepokojąco trafny. Zimne i pozbawione wszelkich indywidualnych cech, pomyślała Kate. Takie jak jego właściciel. Raz jeszcze rozejrzała się po idealnie wysprzątanym wnętrzu, zwracając uwagę na skórzane fotele i kanapę, równo ustawione rzędy książek na symetrycznie usytuowanych półkach , a także sztampowe reprodukcje. John Powers tutaj nie mieszkał. Ani on, ani nikt inny. To wnętrze przypominało ekskluzywną wystawę sklepową, a nie czyjś dom. Jedyny wyjątek stanowiło oprawione zdjęcie, stojące na stoliku obok http://www.datman.pl/media/ Pierwszy był pokój Małego Jacka. Owinięty kocem, z jedną nogą zwisającą z łóżeczka, jego najstarszy syn spał w najlepsze. Jack z ulgą oparł się o framugę drzwi. Śmiać mu się chciało z własnej głupoty. A więc jeden jest w porządku, trzeba sprawdzić pozostałych trzech. W pokoju bliźniaków łóżeczka, choć rozścielone, były puste. W sąsiednim pokoju najmłodszego też nikogo nie było. Czemu zabrała młodszą trójkę, a zostawiła najstarszego? No pomyśl, głupcze. Bo młodszych chętniej JEDNA DLA PIĘCIU 29 adoptują. Powinieneś to wiedzieć z własnego doświadczenia. Przerażony chciał obudzić Małego Jacka i poprosić

auli. Nerwowo spoglądała to na zegarek, to na drzwi wejściowe. - Nie przyjdzie. To oczywiste stwierdzenie padło z ust Małego Jacka i stanowiło dokładnie odbicie własnych myśli Malindy. Nie mogła jednak tego powiedzieć Małemu. Sprawdź Na dworze Serabi biegała razem z Kelly, lecz gdy tylko znalazły się wewnątrz, czmychnęła w jakiś kąt. - Nie, poczekaj - powiedziała Laura, łapiąc Kelly, zanim dziewczynka zdążyła pobiec za kotem. - Najpierw musisz umyć ręce, a potem zjeść kolację. Kelly jęknęła dramatycznie, po czym posłusznie pomaszerowała do łazienki. -Sprawdzę ręce, panienko. -Oczywiście, proszę pani - usłyszała w odpowiedzi. Uśmiechnęła się. Wyjęła patelnię i wszystkie składniki potrzebne do przyrządzenia posiłku. Gdy Kelly wróciła z łazienki i pomyślnie przeszła inspekcję, Laura odesłała ją do salonu, żeby odszukała kota