- Jak najbardziej. Pan tego nie pamięta, ale kilka lat temu książę Walii wydawał bal dobroczynny. Właśnie na nim królowa matka przedstawiła panu mnie i moją kuzynkę, lady Sarę. O ile sobie przypominam, pan i ona zostaliście potem bliskimi... przyjaciółmi.

Alec szedł pierwszy, jak zwykle, i to właśnie on o mało się nie przewrócił o kobietę śpiącą na ziemi. - Dobry Boże! - Rozłożył szeroko ręce, żeby towarzyszy nie spotkało to samo. Zbili się w gromadę pod osłoną portyku. - Coś podobnego! - wykrzyknął Rush, najszybciej ze wszystkich otrząsając się z zaskoczenia. - Patrzcie, co za zrządzenie losu! - Bądźże cicho! - syknął Fort z przewrotnym błyskiem w oku. - Przecież ona śpi! - Znasz ją? - spytał Alec. - Nigdy jej nie widziałem - odparł Drax. Odsunął pozostałych, przyklęknął koło dziewczyny i zbliżył latarnię tak, że mogli dojrzeć subtelne rysy. - Co za ślicznotka! Alec bez słowa cofnął się, gdy pozostali dwaj nachylili się nad nią po obu bokach Draksa. Rush przykucnął, zsuwając czarny płaszcz z jednego ramienia, a Fort wsparł ręce na biodrach i przyglądał się leżącej uważnie, z przechyloną na bok głową. - Niebrzydka - stwierdził, jak zwykle zaniżając ocenę. Alec wolał pozostać w tyle. Świetnie, jeszcze jedna dziwka, pomyślał. Spała i oddychała spokojnie, niczym śpiąca królewna w oczekiwaniu na pocałunek królewicza, tyle że ze smugą brudu na policzku. Nie w szklanej trumnie, ale na gołej ziemi. Serce mu się ścisnęło na ten widok. Przypomniał sobie noce spędzone z lady Campion. Poczuł wyrzuty sumienia. Przecież tak naprawdę nie ma między nimi wielkiej różnicy. Chyba właśnie ta myśl sprawiła, że zapragnął pozostać na uboczu. Gdy kompani tłoczyli się wokół dziewczyny, on - http://www.deska-tarasowa.net.pl zręcznego wybiegu. Najwyraźniej rzekoma Abby chciała, żeby jej wysłuchano, i dlatego odwołała się do dobroczynnej działalności Parthenii. Była to przykra lekcja, ale podstęp panny Ward się powiódł. Parthenia wślizgnęła się do ojcowskiej biblioteki, przerywając Westlandowi lekturę Woltera, i opowiedziała o dziwnym spotkaniu w wozie kąpielowym. Książę spojrzał na nią sponad okularów tak, jakby wymyśliła sobie całą tę historię. Wtedy drżącymi rękami podała mu list Becky i zażądała, żeby go natychmiast przeczytał. Po kilku pierwszych zdaniach Westland parsknął szyderczym śmiechem, lecz Parthenia kazała mu przeczytać wszystko do końca. Dziesięć minut później książę odłożył list, zdjął okulary i przetarł oczy. - No i co? - spytała córka surowo, pocierając dłońmi ramiona, gdyż poczuła chłód na myśl, że starał się o jej względy morderca. - Cóż o tym myślisz? Westland utkwił wzrok w płomieniu świecy.

wystarczająco chronił jej skórę przed słońcem. Nieufnie zerknęła na odległy pagórek i położyła budkę wraz z narzutką na brzegu. Woda była bardzo zimna. Narzutka okaże się więc potrzebna potem, żeby osłonić mokrą suknię, po wykonaniu zadania. Zzuła pożyczone buty, krzywiąc się przy tym, bo promienie słońca niemiłosiernie kłuły ją w oczy. Nad samą wodą dwie mewy wydzierały sobie wzajemnie zdechłego kraba. Becky zmarszczyła ze wstrętem nos i odwróciła od tego widoku Sprawdź - Edward! Można cię prosić na słowo? - Alice nie pozwoliła mu pójść za Bellą. - Powiedz mi szczerze - poprosiła, gdy zostali sami - czy mi się zdaje, czy coś dostrzegam? Nie próbował udawać, że nie rozumie pytania. - Sam nie wiem - odparł. - Bella wiodła dotąd bardzo spokojne życie. Chyba nie muszę ci przypominać, żebyś był z nią... ostrożny. W oczach Edwarda pojawił się chłód. - Rzeczywiście, mężczyźnie z moją pozycją nie trzeba przypominać, z kim może, a z kim nie powinien romansować. - Eddy, przecież wiesz, że nie chciałam cię urazić. - Wzięła go za rękę. - Byliśmy przyjaciółmi na długo przedtem, zanim zostaliśmy rodziną. Proszę, żebyś był ostrożny, bo bardzo lubię Bellę. I wiem, jak trudno ci się oprzeć. - Tobie jednak się udało. - Bo zawsze traktowałeś mnie jak siostrę - odparła, a po chwili wahania dodała: - Nie chcę być wścibska, ale Bella raczej nie jest w twoim typie... - Właśnie. Może to mnie w niej pociąga. Ale nie martw się, kochana. - Pochylił się i pocałował ją w czoło. - Przyrzekam, że nie skrzywdzę twojej dystyngowanej przyjaciółki. - A wiesz, że o ciebie też się trochę martwię? - Niepotrzebnie. - Pogładził ją po włosach. Ruszył do drzwi, ale już w progu odwrócił się i zawołał: - Powiedz Marissie, że przywiozę jej muszelki. Bella, spokojna i pogodzona z losem, czekała na niego w holu.