Cahill kiedykolwiek czegos sie bała. Nerwowo zabebnił palami

zapukała lekko do drzwi i oznajmiła, ¿e kolacja jest ju¿ gotowa. Kiedy Cissy ponownie wyszła z łazienki, była ubrana i uczesana, a jej twarz nosiła slady peelingu - O czym chciałas ze mna porozmawiac? - spytała podejrzliwie. - Przede wszystkim chce cie przeprosic za to, co robiłam tamtej nocy, kiedy zachorowałam. Nie chciałam cie wystraszyc. Cissy wzruszyła ramionami. - I naprawde mi przykro, ¿e byłam taka... nieobecna. Doktor Robertson przepisał mi inne leki i czuje sie ju¿ znacznie lepiej. - To super - bakneła Cissy. - Tak. Chce sie z toba wybrac na konie. 367 - Tak, ju¿ mówiłas. - I mówiłam powa¿nie. - Musi w jakis sposób porozumiec sie ze swoja córka. - W ten weekend. - Czy w ten weekend nie odbywa sie to wielkie przyjecie? http://www.dobra-ortopedia.com.pl/media/ - Co o tym myslisz? - Wiem, ¿e pracowała nad ksia¿ka. - Widzac, ¿e Janet ju¿ ma zamiar spytac, skad zaczerpnał informacji, dodał: - Nawet nie pytaj. - Do diabła, Paterno, co ty wyprawiasz? Paterno tylko machnał reka. - Wezmy nakaz rewizji i przejrzyjmy, co tam miała. Mo¿e trafimy na cos ciekawego. Janet, która, o ile wiedział, nigdy nie naginała ¿adnych zasad w imie prawa, spojrzała na niego podejrzliwie. - Co zrobiłes? - Nie powinnas tego wiedziec, wierz mi. - Cholera, Paterno, jesli nie bedziesz uwa¿ał, wszystko

kiedy obracając się na obitych czerwoną skórą taboretach, machała nogami i zanurzała frytki w keczupie z dodatkiem cytryny i sosu tabasco, i marząc o jakimś młodzieżowym idolu czy aktorze telewizyjnym, którego nazwiska już nie pamiętała. Miała wrażenie, że żyła tak beztrosko całe wieki temu. Przekroczyła jezdnię w niedozwolonym miejscu, bo ruch nie był zbyt wielki, minęła róg ulicy i podeszła do bocznego wejścia, gdzie niczym strażnik stał dumnie pal do przywiązywania koni. Gładkie, nieco sfatygowane ze starości drewno było upstrzone śladami po gaszonych papierosach. Przesuwała opuszki palców po wyrytym sercu - Sprawdź wysiłek. A poza tym nie wolno ci pic alkoholu, skoro cały czas jestes na lekach. - Nawet kieliszka wina? - Ani kropli. - Musze sie spotkac z moimi przyjaciółmi... a przy okazji, nie wiesz czasem, gdzie moja torebka? Ta, która miałam przy sobie w dniu wypadku? Eugenia westchneła. - Byłam ciekawa, kiedy o to zapytasz. Nie miałas torebki, a przynajmniej policja jej nie znalazła. Nie miałas ani torebki, ani torby podró¿nej. Nic. - Ale¿ na pewno... - Wiem, wiem, to dziwne, ale tak własnie było. - Eugenia