nią badawczo, w zamian za ziarenka Rainie zaczęłaby wciskać kolorowe

dręczy go poczucie winy i nienawiść do samego siebie. Ktoś musi mu pomóc pogodzić się z tym, co się stało. W przeciwnym razie istnieje niebezpieczeństwo, że po prostu zignoruje wyrzuty sumienia. Zacznie uważać się za bezlitosnego zabójcę i stanie się nim. Rozległo się pukanie. Luke Hayes wetknął głowę do pokoju. Jego wzrok padł na Sandy. – Już czas. – Już? Zerknęła na zegarek. Odczytanie godziny zajęło dłuższą chwilę, bo ręka wciąż jej się trzęsła. Dziewiąta. Pogrzeb Alice i Sally miał się rozpocząć dopiero o pierwszej, ale do udziału w nim szykowało się całe miasto. Ludzie chcieli zająć dobre miejsca. Sandy nie miała wyjścia. Musiała wracać. Tego dnia na jej rodzinę nałożono praktycznie areszt domowy. Władze Bakersville uznały, że widok kogokolwiek z O’Gradych tylko prowokowałby mieszkańców i to bolało chyba bardziej od anonimowych telefonów z pogróżkami, napisów i wszystkich innych szykan. Powoli wstała i wzięła torebkę. Dziś rano miała nadzieję uzyskać parę łatwych odpowiedzi. Ale ostatnio były one prawdziwą rzadkością. Za to pojawiło się więcej pytań. I wątpliwości, które będą ją nękały przez następne długie dni. Tak rozpaczliwie kochała Danny’ego. Można zastanawiać się, czy syn jest mordercą i nadał go kochać? Można opłakiwać Alice Bensen i Sally Walker, a jednocześnie chcieć szczęścia dla własnych dzieci? Nagle poczuła się tak wykończona, że nie wiedziała, jak zdoła zejść po schodach. http://www.dobryproktolog.pl - W porządku - ogłosiła, gdy tylko usiedli przy stole. - Quincy, co jest grane? Zacznij mówić albo obleję cię tą kawą ze zbyt dużą ilością śmietanki i cukru. Quincy podmuchał na gorący napój. Teraz widziała wyraźnie, że cienie pod jego oczami znacznie się pogłębiły, jakby nie spał od wielu dni. Zabawne, w zeszłym roku to ona wyglądała jak śmierć, a Quincy robił jej wykłady o odżywianiu i odpowiedniej ilości snu. Powtarzał jej, że stres to jeden z lepszych powodów, dla których należy dbać o stan umysłu. Ciekawe, czy dziś Quincy uznałby ten wykład za coś bardzo dziecinnego. 95 - Słyszałaś o czymś takim jak kradzież tożsamości? - spytał lakonicznie. Rainie usiadła. Zaczęła popijać kawę. Przytaknęła. - Jeden człowiek kradnie tożsamość drugiego. W dzisiejszych czasach to nie jest zbyt trudne. Wystarczy, że zdobędzie numer ubezpieczenia społecznego

Sandy wiedziała, których akt szef szuka. Doskonale pamiętała, gdzie leżą. Ale nie podniosła słuchawki i nie oddzwoniła. Może Shep miał rację. Może pracowała za dużo. Przedłożyła własne zachcianki nad potrzeby dzieci. Gdyby spędzała więcej czasu w domu, gdyby zwracała większą uwagę... Gdyby Danny czuł się bezpieczniej, gdyby dawali mu do zrozumienia, jak bardzo jest dla nich obojga ważny i jak bardzo go kochają... Sprawdź siedział wąż gotowy do ataku. Torebka wyglądała jak papier do prezentów na Boże Narodzenie. Jasna czerwień z pasmami bieli. Błyszczące opakowanie, tylko że... Nagle uświadomiła sobie, że to papier. To znaczy wcześniej był to papier. Tani, biały papier, prawdopodobnie taki, jakiego się używa w kopiarkach, teraz zupełnie przesiąknięty krwią. Wzory... To były litery, zapisane jakimś białym woskiem. Układały się w słowa. Jak stwierdził asystent, całość znajdowała się w brzuchu Elizabeth Quincy. - To jakaś wiadomość - powiedziała. - Przeczytaj j ą - szepnął Quincy. - Nie. - Przeczytaj! 119