- Bello... - Wyciągnął do niej rękę.

- Tak - powtórzył Alec. - Coś nowego. Kompani wrócili do hałaśliwej paplaniny. Alec zamyślił się. Może mieli rację? Może rozpustna noc była tym, czego potrzebował, bardziej nawet niż hazardu. Alec wielbił seks, delektował się nim, żył dla niego. Miłości za to unikał jak zarazy. Przejechał w zadumie palcami po ustach, przeglądając w myślach długą listę spragnionych miłości pań z towarzystwa, które spędzoną z nim noc uznałyby za najlepszą w sezonie. Może... Tyle że znudziło mu się przyprawianie rogów ich mężom, a sama myśl o rozpuście z ulicznicą groziła nawrotem złego nastroju. Nigdy by się do tego nie przyznał, lecz nierządnice przejadły mu się od czasu lukratywnej umowy, zawartej kilka miesięcy temu z lady Campion. Z rozbawieniem traktował miłosne usługi, świadczone zamożnej baronessie. Nawet przechwalał się nimi przed kompanami. Była wręcz nienasycona i, co więcej, spłaciła jego karciane długi. Skandalizująca umowa wzbudziła co prawda wśród elity sporą konsternację, ale Alec nie dbał o opinię. Był Knightem i nie przejmował się niczym. Inaczej niż jego przyjaciele, lord Byron i Beau Brummel, z których pierwszy umknął z Anglii przed skutkami skandalu, a drugi przed długami, Alec zdołał zachować swoją pozycję towarzyską. W oczach socjety o człowieku decydowały styl, pieniądze i klasa, a nie cnota. Jego krewni zgorszyli się bezwstydnym związkiem z osławioną baronessą. A powinni http://www.domy-drewniane.net.pl gracze się zmienili i rozdający raz jeszcze schował zebrane karty pod spód talii, z wahaniem spytała: - Może powinniśmy już dać spokój? - Co, rezygnować akurat teraz? Do diabła! Nie ma mowy! - Alec... Zignorował ją, wpatrując się z napięciem w kartonowe pudełko do kart. Niemal ją przestraszyło to gorączkowe spojrzenie. - Mam już dość, Alec. Chodźmy stąd, nim stracimy wszystko, co wygrałeś. - Jeszcze nie. - Po co ryzykować? Wygrałeś ponad dwieście gwinei w czasie krótszym niż dwadzieścia minut! - Becky, wiem, co robię! Zaskoczył ją ten ostry ton. Alec spostrzegł to. - Przepraszam. Nie chciałem, żeby to tak zabrzmiało. Ale przecież gram dla ciebie! - Naprawdę? - spojrzała mu w oczy. Fuknął gniewnie i się odwrócił. Nie mogła

mężczyzna patrzył wprost na niego! Na Krystiana. Serduszko chłopaka zabiło szybciej, a on bardziej przyjrzał się mężczyźnie. Brązowe włosy utrzymane w całkowitym nieładzie, ale to tylko dodawało mu drapieżności. Następnie idealnie prosty nos i równie idealne usta, które otaczała lekka, schludna bródka. Otrząsnął się, powracając spojrzeniem do chłopaka, który go zaczepił. Sprawdź zwijałaby się z bólu przez tydzień. Wolała o tym nie myśleć. Jej kuzyn zasługiwał na męki piekielne. Z tyłu za sobą usłyszała krzyki Kozaków. Byli niedaleko. Desperacko przyspieszyła kroku i rzuciła się ku stajniom, skrytym za rzędem domów, które akurat mijała. Wiodło do nich wprawdzie bardzo ciasne przejście, lecz wewnątrz mogło być wiele miejsc, odpowiednich na kryjówkę. Wbiegła do otwartej stajni i przycupnęła za pierwszym z brzegu przepierzeniem. Usłyszała pogwizdywanie stajennego, który zamiatał ziemię na drugim końcu pomieszczenia, a potem ciężkie kroki Kozaków. Przeszli tuż koło niej, mówiąc coś do siebie gardłowo. Przeraził ją szelest siana w sąsiednim boksie, ale był to jedynie koń. A gdyby na niego wskoczyła? Tylko że koniokradom groziła szubienica! Kozacy nieudolnie usiłowali wypytywać stajennego, lecz ich angielszczyzna była zbyt słaba. - Co gadacie? Dziewczyna? Żadnej nie widziałem - odparł jowialnie. - A wy coście za