- Chciałbym to samo powiedzieć o swoim wydziale - mruknął zniechęcony i zasępił się na moment. Od ostatniego ataku Śnieżynki minęło dziewięć tygodni. Obawiał się, że morderca zniknął z miasta. Nawet media zaczęły spekulować, że gra skończona, przynajmniej w Nowym Orleanie.

jak zduszonym śmiechem. - Pański język, milordzie. Rose pociągnęła nosem. - Nie będę miała przyjęcia. Już otwierał usta, żeby rzucić złośliwą uwagę, ale powstrzymał go wyraz twarzy Alexandry. - Oczywiście, że będziesz miała - powiedział burkliwie. - Panna Gallant jest odpowiedzialna za twoje wprowadzenie do towarzystwa, więc ona również zajmie się sprawą kolorów i dekoracji. - Zerknął na ciotkę. - I zaaprobuje listę gości. Pani Delacroix poczerwieniała na twarzy. - Nie pozwolę, żeby guwernantka dyktowała, kto zostanie zaproszony. - Owszem, chyba że chcesz, żebym ja o tym zadecydował. - Jestem tu tylko po to, żeby doradzać - wtrąciła pospiesznie Alexandra. - Wszystkim nam zależy, żeby urodziny Rose były wyjątkowe. - Zerknęła na niego. - Jakoś muszę zarobić na utrzymanie. Wiedział, do kogo skierowała ostatnie słowa. Guwernantka, kochanka czy utrzymanka, będzie ją nazywał, jak ona zechce. - Doskonale. Zatem się zgadzamy. - Dobrze. - Okrągła twarz Fiony się rozpogodziła. - Ale, Lucienie, nalegam, żebyś razem z nami przejrzał listę gości. http://www.domydrewniane.edu.pl pokój na resztę rzeczy mamy i moich. Tutaj trzymam stroje wieczorowe. Alexandra uniosła brwi. - Mój Boże. Rose wskazała na żółtą suknię rozłożoną na łóżku. - Co pani o niej sądzi? Mama uważa, że żółty to mój kolor, ale panna Brookhollow zwykle polecała mi niebieski, jako bardziej stonowany. - Zobaczmy niebieską. Pokojówka dosłownie zniknęła w obszernej szafie i po chwili zjawiła się z jeszcze żywszą wersją osławionej pawiej sukni. - Hm. Mogę rzucić okiem na inne stroje. - Och, wiedziałam, że będzie nieodpowiednia - powiedziała Rose żałosnym tonem, wyginając usta w podkówkę. W jej oczach zalśniły łzy. Alexandra spojrzała na pokojówkę.

Liz podreptała posłusznie do umywalek za przyjaciółką, zdumiona jej postawą, tak zupełnie różną od jej własnej. - A co z rodzicami? Nie boisz się ich? Gloria spłukała mydło z dłoni. - Musiałabyś ich poznać. - Co chcesz przez to powiedzieć? Nie obchodzi ich, co robisz? - Wręcz odwrotnie - odparła Gloria ze śmiechem. Sprawdź Tego było za wiele. Alexandra rozprostowała ramiona i odwróciła się powoli. - Wątpię, czy wystarczy ci inteligencji, żeby mnie zrozumieć, ale mimo wszystko spróbuję. - Jak... - Nie lubię cię. Jesteś zarozumiałym durniem. Gdybyś był biedny, nie miałbyś żadnych przyjaciół. Gdybyś był szczurem, nie dałabym cię wężowi na pożarcie z obawy, że nabawi się niestrawności. A teraz, żegnaj i do diabla z tobą! - Jak śmiesz! Wyszła na ulicę. Dorożka nadal na nią czekała. Podała woźnicy inny adres i wsiadła. Wuj nie potrafił zrozumieć własnych błędów ani ich naprawić, ale na szczęście ona się od niego różniła. - Milordzie, musi pan usunąć tę poprawkę - stwierdził z naciskiem pan Mullins, wymachując plikiem kartek. Połowa z nich uciekła mu z rąk i pofrunęła przez ogród niczym