firanek?

Cisnął torbę koło wozu, jednym susem dopadł kobiety i wyrwał jej kluczyki z dłoni. – Nie ma mowy. – Dysząc ciężko, patrzył na nią, czując, jak pot zalewa mu oczy. Kim ona jest? To młodsza wersja jego żony. Kobieta z krwi i kości, nie duch. Chciała go wyminąć, ale zablokował jej wąską przestrzeń miedzy chevroletem a stojącą obok furgonetką. – Kim jesteś, do cholery? – Powietrze przesycała woń jej perfum, zapach gardenii mącił mu w głowie, ale nie pozwolił, by uwiodła go przeszłość. Koniec z tym, liczy się tu i teraz. Gdy zwróciła ku niemu swą piękną twarz, ugięły się pod nim kolana. Była tak podobna do Jennifer, że mogłaby być jej siostrą. Bliźniaczką. Tyle że młodszą. – Proszę mi oddać kluczyki – powiedziała stanowczo, bez cienia strachu. – Jeszcze nie teraz, moja droga. – Złapał ją za ramię i ścisnął, gotów siłą wydobyć z niej prawdę. – O co panu chodzi? – syknęła. – O ciebie. – O mnie? – Zmrużyła oczy i wyrwała się z jego uścisku. Przez ułamek sekundy zastanawiał się, czy nie popełnił poważnego błędu, czy to naprawdę ona jest sobowtórem Jennifer? Ale jeździ samochodem, który widział w San Juan Capistrano i na autostradzie. Tak, to ona. – Proszę mi oddać kluczyki – powtórzyła stanowczo. Niedaleko nich przechodził mężczyzna z marynarką na ramieniu. Patrzył na nich http://www.domydrewniane.edu.pl/media/ Chwila ciszy. Kristi, zazwyczaj tak szybka w reakcjach – zdarzało się nawet, że kończyła za niego zaczęte zdania, milczała długo. – Dlaczego tak uważasz? – To długa historia. – Długa? Na pięć minut? Pięć godzin? – zapytała. W jego pokoju telewizor migotał bezgłośnie. – Dawaj, tato. – No dobra, chyba powinnaś wiedzieć. – Brawo. – Prawda jest taka, że nie wiem nawet, czy to naprawdę twoja matka leży w tym grobie. – Jak to? Poważnie? – W jej głosie wyczuł nutę paniki. – Teraz naprawdę mnie przeraziłeś. Nic dziwnego. Właśnie dlatego od początku nie chciał jej niczego mówić. – Dobry Boże, nie ona? Co to ma znaczyć?

– Tylko ta astrolog. – Wiedziałaś? – Bentz zesztywniał. – Pewnie. Raz nawet sama zadzwoniłam, żeby się umówić, ale mama wpadła w szał, uważała, że tobie to się nie spodoba, więc odwołałam wizytę, a mama kazała mi trzymać język za zębami. Powiedziała, że to taki nasz mały sekret czy coś równie melodramatycznego. Wiesz, jaka była. Sprawdź Bentz docisnął gaz do dechy. Skręcił gwałtownie i przyspieszył. – No szybciej – mruczał do samochodu. Srebrny wóz oddalał się, znikał w sznurze aut. Czy to możliwe? Nie. Zacisnął usta i jechał najszybciej, jak śmiał, mijał samochody osobowe, furgonetki i ciężarówki, cały czas nie spuszczał srebrnego auta z oczu. Kobieta za kierownicą jakby wyczuła, że ją śledzi, starała się go zgubić, nikła między innymi samochodami, zjeżdżała z lewego pasa na prawy i z powrotem. Wydawało się, że zależy jej jedynie na tym, by dzieliło ich odpowiednio dużo wozów. Ale Bentz był coraz bliżej. Nagle gwałtownie skręciła w prawo i w ostatniej chwili uciekła w zjazd na Bulwar Zachodzącego Słońca. Zatrąbiły klaksony. Chevrolet znikał za zakrętem. Bentz usiłował powtórzyć jej manewr, przebić się na prawy