- Myślisz, że sobie poradzisz? - dopytuje się Laura.

jazda karuzelą czy kolejką, czuję się, jakbym została uwięziona w pułapce i zdana na łaskę człowieka, który zawiaduje tym urządzeniem. – Rozumiem, choć mnie nigdy nie przyszło to do głowy – rzekł z namysłem Theodore. Zjawił się kelner, by przyjąć ich zamówienie na drinki. – Napijesz się trochę wina, Lily? – zapytał Theo. Pomyślała z uśmiechem, że w tym lokalu jakoś nie wypada pić wody, i postanowiła zaryzykować. – Chętnie – odrzekła. – Tylko nie każ mi wybierać, gdyż zupełnie nie znam się na winach. Odpowiedział uśmiechem i serce dziewczyny przeniknęło rozkoszne drżenie. W jego towarzystwie czuła się coraz bardziej bezpieczna i spokojna. Nie wywierał na nią żadnej presji i zdawał się doskonale ją rozumieć. Zamówił wino oraz na wszelki wypadek wodę mineralną, a gdy kelner odszedł zostawiwszy im karty dań, rozsiadł się wygodniej w krześle. – Za to podziwiałem, jak radziłaś sobie w elektrycznym samochodziku. Potrafiłaś tak zręcznie uniknąć zderzeń z wszystkimi http://www.dragonmc.pl Gdy jednak przypomniała sobie zdarzenia poprzedniego dnia, niemal dosłownie ugięła się pod naporem strachu i beznadziejności. Spojrzała w bok na stojący na szafce zegar i stwierdziwszy, że jest już po dziesiątej, usiadła na łóżku. Uniosła ręce, które ciążyły tak, jakby były zrobione z ołowiu, i przeciągnęła nimi po twarzy. Nie może się poddawać. Musi walczyć. Za parę godzin znowu będzie musiała ruszyć przed siebie z Emmą i Julianną. Powinna więc opracować plan ucieczki. Nagle uderzyło ją to, że jest tak późno, a mimo to w pokoju panuje całkowita cisza. Spojrzała więc na gniazdko, które wymościła wczoraj dla córki. Było puste! Kiedy zrozumiała, co to znaczy, przeraźliwie krzyknęła, a następnie wyskoczyła z łóżka i popędziła na dół.

O cholera! Najpierw Matt Lauer, a teraz to! – Przyjechałem tu tylko na jeden dzień – starał się nadać głosowi pełne żalu brzmienie – ale jeśli mi pan pomoże, dam panu adres mojego agenta i szepnę mu słówko na pana temat. Dobrze? – Jasne. – Porucznik wyglądał tak, jakby chciał zaklaskać w ręce. – Mogę panu wszystko opowiedzieć. Sprawdź parciu. Wcześniejsze skurcze były bardzo przykre. Starała się jednak oddychać równomiernie, tak jak ją uczono. Mimo to odmówiła znieczulenia, znajdując w powtarzających się falach bólu coś przyjemnego i oczyszczającego. Czuła się z tym lepiej. Ból należał do niej i tylko do niej. Nie chciała, żeby ktoś jej to zabrał. – Wiesz, że w pewnym momencie zemdlałaś? Wszyscy się przestraszyli. – Naprawdę? – zdziwiła się, wciąż patrząc na dziecko. – Nic nie pamiętam. – Julianno... – Tak? – Teraz, kiedy już urodziłaś, co... co myślisz o adopcji? Czy nie żałujesz swojej decyzji?