- Ty się nigdy niczego nie nauczysz, co, Smith? Tyle narobiłeś kłopotów i wciąż nie masz pojęcia, kiedy przestać

albo dla jej rodziny? Czy w ogóle się nad tym zastanawiałaś? - pytał między jednym kęsem a drugim. Miała wrażenie, że wafel w jej ustach zamienił się w piach. Z trudem przełknęła i poczuła, że robi jej się niedobrze. Powracały wątpliwości, które nie pozwalały jej zasnąć tej nocy. - Oczywiście. - Ale mimo to postąpisz tak, jak uważasz za stosowne. - Tak. - Odłożyła widelec. - Ale nie musisz się w to angażować, Nevada. Nikt tego od ciebie nie wymaga. - Nie o to mi chodziło. Chciałem tylko, żebyś rozważyła sprawę ze wszystkich stron. - Rozważyłam. Wiele razy. Uwierz mi. Ten problem spędza mi sen z powiek. Ale muszę to zrobić. - Bezwiednie zahaczyła kciukiem o poły szlafroka i zorientowała się, że lekko odsłoniła piersi. Chryste, co za absurd: siedzi sobie półnaga, je śniadanie z dawnym kochankiem i rozmawia o dziecku, które do niedawna uważała za zmarłe. Zakryła się szczelniej szlafrokiem. - Pora naprawić to, co się stało... a poza tym chcę przynajmniej się z nią zobaczyć. - Mówiła teraz nieco ciszej, pod wpływem emocji. - Spojrzeć jej w oczy. - Przytulić ją? - zapytał, przyprawiając ją o drżenie. O Boże, tak. Chcę przytulić swoje dziecko. Przytulić je i nigdy nie wypuścić z objęć. - Jeżeli... jeżeli to będzie możliwe. Uniósł ciemną brew, tak że było ją widać mimo okularów przeciwsłonecznych, ale nic nie odpowiedział. Shelby wmusiła w siebie jeszcze kilka kęsów, zupełnie jednak straciła apetyt i wiedziała, że czeka ją matczyna reprymenda Lydii. - Co mówi twój ojciec? - zapytał Nevada po długiej ciszy, zakłócanej tylko trzepotaniem ptasich skrzydeł w koronach drzew pękań i szczękiem sztućców. http://www.drpotato.pl/media/ - Oczywiscie, ¿e sie zmieniła. Nie widziałes jej od lat. - Nie o to mi chodzi - powiedział Nick, rozgladajac sie z cynicznym błyskiem w oku po centrum finansowym San Francisco. Gigantyczne budowle z betonu i stali wznosiły sie a¿ do nieba, samochody suneły powoli zatłoczonymi ulicami, chodnikami spieszyli ludzie z teczkami, torbami i parasolami. Sygnalizacja swietlna mrugała, wyły silniki samochodów, 191 miedzy budynkami kra¿yły gołebie i krzyczały mewy. Nick szczerze tego nie cierpiał. Wszystkiego. - Có¿, dobrze. Marla sie zmieniła - przyznał Alex, wciskajac samochodowa zapalniczke, kiedy zatrzymali sie na czerwonym swietle i z obu stron ulicy wylał sie na jezdnie

Shelby. Och, kochanie, obyś żyła. Nie możesz umrzeć, myślał zdesperowany. Kocham cię, Shelby, i nie mogę, nie chcę cię stracić. Shelby otworzyła oczy i natychmiast zrobiło jej się niedobrze. Jakiś mężczyzna niósł ją i próbował sforsować ogrodzenie, a z ciemnego nocnego nieba padał drobny deszcz. Kaszląc, wyczuła dym, zakręciło jej się w głowie i zaczęła krzyczeć, bo gdy płomienie rozświetliły noc, uświadomiła sobie, że jest z Rossem McCallumem. Sprawdź mru¿ac oczy w przera¿ajacej, zimnej furii. Gdyby spojrzenie mogło zabijac, Kylie natychmiast padłaby trupem. - Chce jej pani cos powiedziec? Kylie tylko potrzasneła głowa. 468 - Wszystko zostało ju¿ powiedziane - stwierdziła. Nie czuła ju¿ zazdrosci, tylko odraze i litosc. - Musze wracac na góre, do Nicka. - Myslałem, ¿e bedzie jej pani chciała powiedziec, co o niej mysli. - Pózniej. W sadzie. Marla patrzyła na nia z nienawiscia przez szybe i mówiła cos, pogardliwie wykrzywiajac usta. Kylie nie słyszała jej, ale