- Jaka szkoda - powiedział sarkastycznie, patrzac na nasiakniety woda ¿wir u swoich stóp i kału¿e, zaczynajace ju¿ spływac strumyczkami w dół urwiska. - Szkoda. Nick dopił swoje piwo, zgniótł puszke w dłoni i rzucił jana tył furgonetki. Niepostrze¿enie Marla znowu wypełniła jego mysli. Alex nie przesadzał. Marla Amhurst Cahill była zachwycajaca kobieta. Zalotna. Uwodzicielska. Seksowna jak wszyscy diabli. Miała jedwabista skóre, która stawała sie goraca i sliska pod meskimi dłonmi, i usmiech bardziej kuszacy ni¿ Marilyn Monroe. Umiała zajsc facetowi za skóre. Na wiele lat. Mo¿e nawet na zawsze. Nick odwrócił sie gwałtownie. 22 - No dobra, Alex, do rzeczy. Po co mi to wszystko mówisz? - Nale¿ysz do rodziny. Jestes moim jedynym bratem... - Chrzanisz. - Pomyslałem, ¿e powinienes wiedziec. - Jest cos jeszcze. Cos musiało sie stac. - Nick był tego http://www.e-medycynaizdrowie.info.pl - Co pamietam? - Marla starała sie nie mru¿yc oczu, kiedy przesunał swiatło z prawego oka do lewego. - Jest a¿ tak zle? Próbowała cos sobie przypomniec, ale koncentracja wzmogła ból głowy. - Zle. Powiedziec, ¿e niewiele pamietam, byłoby bardzo optymistyczna wersja. - Z trudem wypychała słowa spomiedzy zebów, które wydawały sie scementowane. Lekarz wyprostował sie, wyłaczył swiatełko i skrzy¿ował rece na piersi. - Prosze mi opowiedziec o sobie. O rany. Musi pomyslec. Pogrzebac gdzies bardzo głeboko. - To... to takie dziwne. Wiem o pewnych rzeczach... na
Pochłoniety własnymi myslami zmarszczył brwi. Katem oka dostrzegł rdzawe liny i raczej domyslił sie, ni¿ zobaczył, ¿e jedzie teraz nad zielonkawa woda łaczaca Pacyfik z Zatoka San Francisco. Poczuł, ¿e stary dach kabrioletu przecieka, ale postanowił nie zwracac na to uwagi. Kierował sie teraz w strone Sausalito, usiłujac stłumic Sprawdź - Popełniłem bład. - Oboje go popełnilismy. - Marla potarła kark i zamkneła oczy. -Chciałabym móc powiedziec, ¿e to nie powinno było sie stac, ale nie moge Nie ¿ałuje tego Nick zacisnał zeby. - A powinnas. - Ty ¿ałujesz? Nick wzruszył ramionami. 307 - To nie jest czas ani miejsce, ¿eby o tym rozmawiac. - Mo¿e masz racje - przyznała - ale nie mo¿emy tak po prostu o tym zapomniec. - Musimy - odparł. Marla widziała, ¿e walczy ze soba,