- Nie. Widzi pani, jaka jest przebiegła.

- Niestety, nie mogę powiedzieć. Panna Gallant nakłoniła mnie, żebym był uprzejmy. - Jeśli to wszystko, do czego pana nakłania... - Poza tym to niegrzeczne wdawać się w pojedynek słowny z nieuzbrojonym człowiekiem. Alexandra odetchnęła z ulgą. Świadomie lub nie, hrabia prawdopodobnie uratował jej życie. Retting zrobił się purpurowy. - Kilcairn, ty... Lucien uniósł rękę. - Proszę się zastanowić nad następnymi słowami, lordzie Retting. Moja cierpliwość jest na wyczerpaniu. Nie czekając na odpowiedź, poprowadził Alexandrę między dwoma rzędami widzów, które zdawały się ciągnąć przez całą długość sali balowej. Powinna mu podziękować, ale była w stanie tylko iść przed siebie, ściskając go za ramię, żeby się nie potknąć. - Musimy już wracać do domu? - zapytała płaczliwie Rose na ich widok. Obok niej stał lord Belton. - Tak - odparł krótko kuzyn. - Proszę, zostańmy - wykrztusiła Alexandra i zabrała rękę z jego przedramienia. Miała nadzieję, że nie zrobiła mu siniaka. - To wieczór panny Delacroix. - Tak, panna Gallant ma rację - poparła ją Fiona. - Karnet Rose jest pełny. Byłoby okrucieństwem zabierać ją stąd o tak wczesnej porze. http://www.e-rehabilitacja.org.pl - Jest przecież wyjście z sytuacji - mruknęła mu do ucha. - Dopuść do spółki tego człowieka, który chce spłacić dług. Chciał powiedzieć „nie”, ale wtedy Hope odwróciłaby się na pięcie i wyszła. Pogardzał sobą, nie był jednak w stanie znaleźć dość siły, by przerwać żenującą scenę. - Zostanie nam przecież polowa udziałów. - Dłoń żony zsuwała się coraz niżej, na podbrzusze. - Co mam zrobić, żeby cię przekonać? Zdawał sobie sprawę, że nim manipuluje, ale i tak jej pragnął. Chciał ją wziąć tutaj, zaraz, na blacie cyprysowego biurka. Jeśli jej ulegnie, będzie mógł kochać się z Hope tak, jak on będzie chciał. Nie tylko dzisiaj, także jutro, przez najbliższe dni, może nawet tygodnie. Tak długo, aż Hope uzna, że spłaciła już swój dług wobec niego, że nie jest już mu nic winna. Koniec będzie bolesny, ale wart całkowitego zapomnienia się w rozkoszy. Boże, nienawidził Hope równie mocno, jak jej pożądał. Jeszcze bardziej zaś nienawidził samego siebie. - Znajomym powiemy, że byłeś już zmęczony codzienną harówką - przekonywała, przyklękając przed Philipem i rozpinając mu spodnie. - Że nie masz syna, który mógłby przejąć twoje obowiązki, więc postanowiłeś przyjąć wspólnika. Poczuł ciepły oddech na skórze, jęknął, zatopił palce w ciemnych włosach żony. - Widzisz, jak dobrze? - szeptała. - Tak może być... cały czas. - Tak... Wygiął się do tyłu, drżał z pożądania. Czekał, aż Hope wreszcie go dotknie, obejmie, zacznie pieścić. - Powiedz to jeszcze raz, kochanie. Chcę to usłyszeć. Chcę, żeby było nam dobrze. - W jej głosie zabrzmiała nuta triumfu. Kiedy uniosła oczy, dojrzał w nich coś, co go przeraziło, coś mrocznego i niezgłębionego.

książkę. Dreszcz przebiegł jej po plecach. Były to poezje Byrona. - Kuzynie Lucienie, czy Lex już wyjechała? - dogonił go głos Rose. Dalej szedł ku frontowym drzwiom. - Tak. Zanim zszedłem na dół. - Jaka szkoda. Miałam nadzieję, że zjemy razem śniadanie, a potem może przekonam ją, żeby została. Sprawdź zerknął za siebie, by się upewnić, że nadal ma wierną publiczność. - W tym wypadku nie chodzi mi o kontakty towarzyskie. Po prostu co miesiąc staram się spełnić kilka dobrych uczynków i właśnie jednego mi brakuje. Jego kompani parsknęli śmiechem, a Alexandra oblała się łuną. Ostre słowa same cisnęły się jej na usta, pohamowała się jednak i uśmiechnęła. - Jak sobie życzysz, kuzynie. - Właśnie się nad czymś zastanawiałem, lordzie Retting - przemówił Kilcairn. - Proszę, nie - szepnęła. Szeroki uśmiech zniknął z twarzy Virgila. - Nad czym, Kilcairn? Poczuła, że hrabia się waha. - Niestety, nie mogę powiedzieć. Panna Gallant nakłoniła mnie, żebym był uprzejmy. - Jeśli to wszystko, do czego pana nakłania...