nieruchomo, rozłożywszy potężne ręce. – Dzięki ci, Panie – z uczuciem wyszeptała pani Lisicyna. – To jest sprawiedliwe. W tej samej chwili zawstydziła się jednak własnej krwiożerczości. Podeszła do leżącego, przykucnęła, podniosła opadłą powiekę, żeby sprawdzić, czy żyje. – Żyje – westchnęła z ulgą. – To ci ma twardy czerep! Jej towarzysz boju zeszedł po stopniach, przysiadł na ganku, spojrzał z obrzydzeniem na rozbite kostki palców. – A do diabła z nim. Niechby i zdechł. Niespiesznie, z zainteresowaniem obejrzał damę w ubłoconej bieliźnie. Polina Andriejewna zarumieniła się, przykryła dłonią haniebny siniak. – Aha, wdowa-narzeczona – poznał ją mimo to piękniś. – Wiedziałem, że się spotkamy, i spotkaliśmy się. No, no, to ci dopiero. – Odsunął na bok jej dłoń i gwizdnął z cicha. – Jaką pani ma delikatną cerę! Ledwie upadła i już krwiak. Ostrożnie (wydawało się nawet, że pieszczotliwie) powiódł palcem po sinej skórze. Pani Lisicyna nie odsunęła się. Nie usiłowała wyjaśniać, że siniak nie jest świeży, tylko wczorajszy. Dziwny blondyn patrzył jej prosto w oczy, jego wargi próbowały się rozciągnąć w wesołym uśmiechu, ale niezupełnie się to udało, bo z kącika ust ściekały mu purpurowe krople. – Pani jest odważna, lubię takie. http://www.ebadaniapsychologiczne.edu.pl sumienia? – Oczywiście. A od czego są przyjaciele? Powiedział też, że kontaktował się z kolegą z laboratorium zakładu kryminalistyki. Abe Sanders nie mówi nam wszystkiego. – Umieram z ciekawości. – Jest problem z jedną z łusek kaliber trzydzieści osiem. Nie ma na niej żadnych odcisków ani bruzd, jakby ktoś ją wytarł, a poza tym coś w niej znaleziono. Dziś rano dowiedziałam się, że to prawdopodobnie polimer. – Tworzywo sztuczne? Może włókna poliestrowe? – Może. Ale dziwne, że włókna znaleziono wewnątrz łuski. A poza tym, kiedy aresztowałam Danny’ego, miał na sobie wyłącznie bawełnę. Rzecz jasna, przeprowadzają kolejne testy, a my znowu mamy więcej pytań niż odpowiedzi. – Zabijesz Sandersa, prawda? – Owszem. Dzisiaj o trzeciej po południu. Możesz przyjść popatrzeć. – Rainie
teraz jestem, kurwa, na drugim końcu tego pieprzonego kraju! Zakończył rozmowę i po chwili siedział już w taksówce, pokrzykując na kierowcę, żeby jechał szybciej. Myślał o swojej córce i tych chwilach w życiu, kiedy nie zrobił wszystkiego, co powinien. 32 Sobota, 20 maja, 16.48 Sprawdź nie bąble, tylko coś dziwnego i długiego, co błysnęło w palcach Aleksego Stiepanowicza. – Co pan tam ma? – To? – pokazał wąski klinek, cały usypany jaskrawo lśniącymi kropkami. – Pilnik z diamentową końcówką. Niczym innym stopu platyny z irydem się nie ruszy. Od przepoczciwego Lampego pożyczyłem. On jest oczywiście kompletny bałwan, ale za ideę jądrowego dzielnika i analizę materii meteorytowej należy mu się podziękowanie. Polina Andriejewna nie zrozumiała, ani o jaką ideę chodzi, ani co to jest „materia meteorytowa”, ale już nie pytała – dopiero teraz zobaczyła, że Lentoczkin, niby to przypadkowo wędrując po pieczarze, odciął jej jedyną drogę ucieczki. – Mnie też pan zabije? – spytała, patrząc jak urzeczona na błyszczący pilnik. – Jak Lagrange’a, jak Teognosta, jak Hilariusza? Alosza przycisnął rękę do piersi, jakby się usprawiedliwiał: – Ja bez potrzeby nikogo nie zabijam, tylko z konieczności. Lagrange sam sobie winien,