Mullinsem wytropił i kupił kilka obrazów niejakiego Christophera Gallanta. Znał dobre

- Nic ci się nie stało? - spytała, ignorując głośny śmiech Hope i jej przyjaciółek. - Trochę się zamoczyłem - odpowiedział Bryce spokojnie, mając wrażenie, iż upłynęły wieki, odkąd miał ją tak blisko przy sobie. - Nie trzeba było się za mną skradać. - Nic takiego nie robiłem. Po prostu tam stałem - odrzekł, choć Klara była już odwrócona tyłem i wspinała się po basenowej drabince, co pozwalało podziwiać jej kształty w mokrym stroju. Od razu wyobraził ją sobie nagą. Klara czuła jego wzrok i własne podniecenie, lecz postanowiła je zignorować. Skoncentrowała uwagę na Karolinie baraszkującej w kojcu, a potem posłała karcące spojrzenie roześmianym przyjaciółkom. Bryce również wydostał się z basenu, zdjął buty i podszedł do siostry, by się przywitać. - Niezłe wejście - uśmiechnęła się Hope. - Powinnaś była ostrzec Klarę, że stoję tuż za nią - zauważył. - Nie mogłam przewidzieć, że się odwróci, nie wiedziałam też, czy chcesz, by wiedziała o twojej obecności. - Co takiego zrobiłeś, że ona zaraz przybiera postawę obronną? - spytała Portia. - Nic - Klara wyprzedziła odpowiedź Bryce'a i rzuciła mu ręcznik. Bryce, wycierając się, zaczął się zastanawiać, czemu Klara tak gwałtownie zareagowała i zrobiła zeń głupka w obecności siostry i jej koleżanek. - Nie powinieneś być w pracy? - spytała Klara, ustawiając w cieniu drzew krzesełko Karoliny. Nie zaczekała na odpowiedź, tylko poszła do domu, by przynieść lunch dla dziecka. - Zaskoczyłeś ją - uznała Hope. - Klara nie lubi niespodzianek - odrzekł i pochylił się nad córeczką, by ją uściskać, choć mała nie była zachwycona zetknięciem z mokrym ubraniem ojca. Wyjął ją z kojca i posadził na krzesełku. Klara obserwowała go z mieszkania, robiąc sobie wyrzuty, że przyczyniła się do zniszczenia eleganckiego garnituru. Miała Bryce'owi za złe, że pojawił się tak znienacka. Instynktownie przyjęła postawę obronną, za późno uświadomiwszy sobie, iż nic jej tutaj nie grozi. Westchnęła głęboko, przyznając w duchu, że właściciel tej posiadłości wyprowadza ją z równowagi. Widok z okna sprawił, iż zaczęła się zastanawiać nad własną drogą życiową. Przez lata wspinała się po szczeblach kariery w CIA. Miała niebezpieczną, lecz fascynującą pracę. Wykonywała ją dla dobra ojczyzny, więc nie powinna tęsknić za spędzaniem czasu nad basenem w gronie bliskich i przyjaciół. Skąd takie myśli? Lepiej wrócić do noszenia broni i chwytania groźnych przestępców. Jakoś przetrwa w tym domu jeszcze trochę, jeśli tylko uda się jej trzymać Bryce'a na dystans. A jednak wewnętrzny głos ciągle zadawał pytania na temat nurtujących ją uczuć. http://www.edomkidrewniane.com.pl wgniatany. Oko zostało zmiażdżone, szkło rozbite i potłuczone. Jednego z ramion nie dawało się już wciąg- nąć przez małe drzwiczki do środka, zwisało żałośnie z bo- ku robota, bezużyteczne ciągnęło się za nim. — Nie mieści mi się to w głowie — powtórzyła Mary. — Wezwę ekipę naprawczą i zapytam, co na ten temat są- dzą. Tom, to musiało się zdarzyć w nocy. Wtedy, gdy spa- liśmy. Pamiętasz te hałasy, które słyszałam... — Ciiiiii... — mruknął ostrzegawczo mąż. Niania zbliżała się do nich. Słychać było nieregularne kołatanie i brzęczenie, kuśtykający nieporadnie zielony metalowy kadłub wydawał z siebie nierówny, zgrzytliwy dźwięk. Tom i Mary Ficlds patrzyli ze smutkiem, jak ro-

do siebie zwracać? - Nalegał. A ja poprosiłam, żeby mówił mi Rose. - Zachichotała, zasłaniając usta ręką. - Odparł, że chętnie nazywałby mnie Promykiem Słońca, ale Rose też może być. - To cudownie, kochanie. Wiem od panny Gallant, że Lucien cię rano wyprawiał. - Tak. Był całkiem miły, mamo. Fiona otrzepała okruszki z wydatnego biustu. Sprawdź Ukłuła się igłą w palec. - Jesteś nieznośny. - A ty bardzo podniecająca. - Uśmiechnął się szeroko. - Powiesz mi wreszcie, o czym rozmawiałyście z Rosę, czy będziemy się kochać? Doskonale zdawała sobie sprawę, że jego siła perswazji przewyższa jej siłę woli, zwłaszcza jeśli pragnęła tego samego co on. - Jest ci bardzo wdzięczna. Czego się spodziewałeś? - Nie rób ze mnie łajdaka. Rose powiedziała mi co najmniej z tuzin razy, że nie chce za mnie wyjść. Tak się szczęśliwie złożyło, że pojednanie z Robertem leżało zarówno w jej, jak i w moim interesie. - Jaki więc będzie twój następny krok? Fiona, zdaje się, o niczym nie wie. - Istotnie. Zajmę się nią, gdy przyjdzie pora. - Czyli kiedy?