- Czego ode mnie chcesz? - zawołała, niemal w rozpaczy.

- Czy Lizzie ci przebaczyła? - Tak. Żyje teraz szczęśliwie z Devem. - A twoja rodzina? - Oczywiście, oni też. Oni... - urwał nagle, jakby po raz pierwszy to do niego dotarło. - Oni... mnie kochają. Uśmiechnęła się do niego, choć wargi jej drżały. - A widzisz? Przecież starasz się wszystko robić najlepiej, jak możesz. Dlaczego więc wciąż karzesz siebie samego? Nie odpowiedział. - Pamiętasz, jak tamtej nocy groziłam, że rozwalę ci głowę gasidłem do świec? Myślałeś wtedy, że jestem ulicznicą. Uśmiechnął się słabo i nieznacznie kiwnął głową. - A gdybym nią naprawdę była? Przypomnij sobie, jak mnie wtedy serdecznie potraktowałeś, ile współczucia mi okazałeś, z jaką szlachetnością i delikatnością się do mnie odnosiłeś, chociaż miałeś mnie za dziewczynę lekkich obyczajów. Poczęstowałeś mnie wystawnym obiadem i przyjąłeś pod swój dach, mimo że nie musiałeś tego robić. Twoi przyjaciele na pewno nie zdobyliby się na coś podobnego. Dlaczego aż tyle względów okazałeś ladacznicy? - Bo... bo wiedziałem, że cokolwiek cię spotkało, jesteś dobrą dziewczyną i wybrałaś takie życie tylko dlatego, że nie mogłaś postąpić inaczej. http://www.endometrium.com.pl/media/ go za szyję. - Oczywiście, że nadal pragnę za ciebie wyjść. Jesteś jedynym mężczyzną, który może mnie uszczęśliwić. - Ja? - mruknął, patrząc na nią z prawdziwą, głęboką ufnością. - Tak, ty. I niech już nie będzie więcej między nami żadnych sekretów. Obiecaj mi to. Wiem, że nigdy nie łamiesz danego słowa. - Moja droga żono, nie potrafię ci niczego odmówić. Oczywiście, nie byli jeszcze oficjalnie zaślubieni, w końcu nie dali przecież na zapowiedzi, ale pozostawało to tylko kwestią czasu. - Masz moje słowo - szepnął i pocałował ją znowu. - Żadnych więcej sekretów. Nigdy. 13 Alec wstał następnego ranka, czując się jak nowo narodzony. Jeszcze bardziej pragnął teraz chronić Becky i zwrócić jej dom. Wyszedł, nim się zbudziła, chcąc wybadać Westlanda

graczowi dobra pamięć. Przy każdym z ośmiu stołów siedziało po czterech graczy w dwóch parach, a każda z nich zwrócona była twarzami do siebie. Pary te - wybierane podczas losowania - w każdej turze były inne. Grano pełną talią, a rozdający wydawał każdemu uczestnikowi po trzynaście kart, kładzionych grzbietem do góry. Grę rozpoczynał gracz, który siedział po lewej od rozdającego, a toczyła się ona Sprawdź zamiaru mówić jej o lady Campion. - Przestraszyłeś mnie tam, przy stole, Alec. - Ty mnie też, kiedy uciekłaś. Jakże mam cię chronić, jeśli nie chcesz przy mnie zostać? - Musiałam wyjść, żeby cię stamtąd wyciągnąć. Nie było innej rady. Jakże hulaka ma sobie poradzić z upartą dziewczyną, która najwyraźniej ma rację? - Do licha, Becky, czy nie możesz ustąpić? Ani trochę? - A czy ty nie zażądasz kolejnego ustępstwa, jeżeli tak zrobię? Alec z desperacją spojrzał w niebo, jakby się bał, że runie mu na głowę. Do rozpaczy doprowadzili go nie Kozacy czy karty, tylko pewna bystra dziewczyna. Po dłuższej chwili westchnął. Oszukiwanie jej nie miało sensu. - No dobrze, panno Ward, wygrałaś. Owszem, hazard to mój problem. Ale powiem ci coś jeszcze, nie jestem głupi.