- Musimy odnaleźć źródło przecieku informacji - powiedziała do Montgomery'ego.

samochodów. Nie przewidziano też, że szkoły staną się polem bitwy dla rywalizujących gangów. A teraz coraz częściej giną nauczyciele i uczniowie. W małych i dużych miastach, czarni i biali, bogaci i biedni. Wszystko się we mnie burzy przeciw takiej rzeczywistości. Chciałbym się od niej odizolować, ale jako dyrektor szkoły nie mogę tego zrobić. Mam zobowiązania wobec uczniów. Muszę ich przygotować tak, żeby potrafili przetrwać. Ale jak się do tego zabrać? Nie jestem pewien, czy ja sam jestem przygotowany do życia w takim świecie. Panna Avalon na pewno nie była. – Zorganizował pan pomoc terapeutyczną? – zapytał łagodnie Quincy. – Oczywiście. Przyjdzie do nas kilku psychologów dziecięcych. – Nie chodzi mi tylko o uczniów. Również o pana i resztę nauczycieli. – Oczywiście, oczywiście. – Spojrzenie dyrektora powędrowało ku stosom kwiatów i zatrzymało się na kartce z napisem „Kochamy panią, panno Avalon”. Zachwiał się. Nagle wydał się Rainie bardzo mały. Drobny, bezradny mężczyzna starzejący się dosłownie na jej oczach. Naprawdę próbowała mu pomóc – powiedział nagle. – Naprawdę zależało jej na uczniach, a zwłaszcza na Dannym. Gdybyście wiedzieli, ile czasu mu poświęcała, ile razy zostawała z nim po lekcjach, bo wiedziała, że chłopiec nie chce wracać do domu. Uczyła go podstaw programowania, razem z nim śmiała się z internetowych dowcipów. Była taka cierpliwa, taka troskliwa... Chwilami nienawidzę Danny’ego O’Grady. Wtedy czuję się jeszcze gorzej. Co to za nauczyciel, który nienawidzi własnego ucznia? Co to za mężczyzna, http://www.eplyty-warstwowe.info.pl/media/ przyciskała do brzucha. - Dziękuję za kawę - Rainie powiedziała uprzejmie do Harolda. - Z pewnością jeszcze się odezwę - dodała w stronę Mary, zanim zaczęła schodzić szerokimi schodami. Ostatni widok, jaki ogarnęła wzrokiem, kiedy otwierała drzwi swojego wynajętego gruchota, był taki: Mary Olsen stała przed wspaniałym wejściem do swojej wielkiej posiadłości i krzyczała: - Nie masz pojęcia, o czym mówisz! Nie masz zielonego pojęcia! Odjechawszy trzy kilometry od posiadłości Olsenów, Rainie zjechała na pobocze i wyłączyła silnik. Wcześniej trzymała nerwy na wodzy, teraz ręce zaczęły jej się trząść. Napływ adrenaliny zrobił swoje. Poczuła, że kręci jej się w głowie. 87

Z pewnością nie mógł zarzucić jej lenistwa. Gdyby tylko przestała znęcać się naci tymi ołówkami. Musiał kupić ich aż trzy pudełka, zanim nauczył się trzymać je w schowku, w swoim samochodzie. Otworzył drzwi na strych i omiótł szybkim spojrzeniem małą powierzchnię. Najwyraźniej był dzisiaj pierwszy. Zaparzył dzbanek kawy, po czym sięgnął po plik listów, które dostarczono z samego rana. Sprawdź randce z tym facetem! – Przywiąż mi kamienie do nóg i utop w rzece. – To nie jest śmieszne. – Shep, jeśli zależy ci na prawdzie, pomóż mi trochę. Pozwól przynajmniej Quincy’emu przesłuchać Becky. – Nasz prawnik nigdy się na to nie zgodzi. – Trudno. – Nie mogę. Nie... Muszę najpierw pogadać z Sandy. Daj mi porozmawiać z Sandy. – Dziękuję, Shep – powiedziała poważnym tonem. – Sandy ma głowę na karku. Zrobi, co trzeba. Shep nie wyglądał jednak na przekonanego. – Mój syn w zakładzie poprawczym czeka na proces o morderstwo – powiedział znużonym głosem. – Córka co noc chowa się w szafie, a sąsiedzi ozdobili nasz garaż napisem