- A co z moimi przyjaciółmi? - spostrzegłam się.

niewielkim stopniu to właśnie ją uratowało. Christopher nazwał swój postępek „komplementem", ponieważ nareszcie odważył się zrobić to, na co od dawna miał ochotę: powierzył jej swój najgłębiej skrywany sekret. - Wiesz - powiedział - myślałem, że nigdy się na to nie zdobędę, że już zawsze będę musiał zachowywać te skłonności... te potrzeby dla obcych. - Obcych? - powtórzyła jak echo Lizzie. - Mam na myśli prostytutki. - Zobaczył na jej twarzy spustoszenie. - Lizzie, dla mnie to też było wstrętne. - Bardzo wątpię - odparła drżącym głosem. - Jak możesz wyobrażać sobie coś innego? - W ogóle nie chcę sobie nic wyobrażać. Christopher próbował ją wziąć za rękę, ale odsunęła ją szybko, patrząc na niego tak, jakby nigdy dotąd naprawdę go nie widziała. - Starałem się ze wszystkich sił, już od naszego pierwszego spotkania, zrobić co w mojej mocy, aby twoje życie było jak najbardziej szczęśliwe i http://www.eszambabetonowe.info.pl głowy. Nadinspektor Kirby - kiedy Shipley do niego poszła - czuł, że to prawda, chociaż daleko bardziej odpowiadał mu alternatywny scenariusz, zgodnie z którym Bolsover trzymał kamień i szmatę gdzie indziej aż do zakończenia przeszukania. - Przecież mógł je po prostu wyrzucić - zasugerowała Shipley. - Na przykład do pojemnika na śmieci daleko stąd, albo zakopać w ziemi, albo spalić szmatę, opłukać kamień i podrzucić komuś do skalniaka. - Albo schować w sprawdzone już przez nas miejsce - upierał się Kirby. - Helen, ludzie naprawdę robią

- Niewiele, poza tym, że bardzo się cieszy ze względu na ciebie. Ale ty, jeśli wolno mi zauważyć, wcale nie wydajesz się zachwycona. - Ależ jestem! - Lizzie postarała się o radość w głosie. - Oczywiście, że jestem! - Więc mogę to przyklepać? Zawahała się lekko. Sprawdź perwersyjnych potrzeb seksualnych. - Każdy terapeuta kładzie nacisk na co innego, jak zresztą można się spodziewać, i już mi to wcale nie pomaga. Nie zamierzam więcej zwracać się do nikogo poza tobą. Próbowałem się powstrzymywać, ale nie jestem taki silny jak ty i ze wstydem przyznaję, że bardzo tego potrzebuję. Błagam cię, Lizzie, okaż i ty trochę zrozumienia... I naprawdę go rozumiała. W pewnym sensie była to jedna z dziwniejszych oznak jej przemiany duchowej: zniknęła naiwność, priorytety radykalnie zmieniły swoje pozycje. Nie mogłaby ulec instynktom męża, gdyby wyobraźnia jej nie podpowiedziała, że