krwotoki... - Machnęła ręką, jakby chciała powiedzieć,

bardziej prawdopodobne, że język mu się trochę plątał. No ale kto by się nie napił, skoro w domu nie ma ani żony, ani dziecka, ani obiadu? - No więc jest czy nie? - zapytał bardziej napastliwie, niż zamierzał. - Nie! Nie odezwała się do mnie przez cały dzień i najwyraźniej do ciebie także. Teraz to już naprawdę się boję, Tony. Moim zdaniem powinieneś zadzwonić na policję. - To chyba lekka przesada, co nie? - Nie sądzę. Wiercił się niespokojnie na sofie, próbując coś wymyślić. Teściowa naprawdę sprawiała wrażenie mocno wystraszonej... zresztą on także nie przypominał sobie, żeby podczas trwania ich małżeństwa Joanne gdzieś poszła i nie zostawiła żadnej wiadomości. - Rozejrzę się po domu, może zostawiła karteczkę w jakimś nietypowym miejscu. - Dobrze, Tony. Dziękuję. http://www.eszambabetonowe.info.pl/media/ - Raczej nie. Przypuszczam, że to wszystko będzie bar-dzo męczące. - A ja sądzę, że tego wymagają względy towarzyskie - zauważył cierpko Christopher. - I szczerze mówiąc, wpłynie to na nasz wizerunek, bo wszyscy na pewno snuli różne domysły w związku z moim wyjazdem. Zresztą nasi goście nie dotrą tu przed dziesiątą, w tej części świata nie jada się wcześniej. - Bo większość ludzi nie musi się zrywać o świcie, żeby przez cały dzień kręcić filmy. - No, no, czyżby gwiazda zaczynała stroić fochy? - Miałem chęć nakręcić ten odcinek - mówił Bill Wilson kilka godzin później, kiedy dzieci poszły już na

udawali przed światem zgodne i szczęśliwe małżeństwo. - Nawet najprawdziwsze małżeństwa nie zawsze bywają szczęśliwe - upierała się Carrie. - Nasze będzie - oznajmił Nik z taką pewnością, jakby umiał spoglądać w przyszłość. R S Sprawdź “Aha,- mrocznie pomyślałam,- za życie nie mógł wytrzymać takich uwag. Jeden Kajeł wystarczy”. Leżeć z zamkniętymi oczami, oczekując czegoś nieświadomie, było strasznie. Czas ciągnął się powoli i wstrętnie, że między uderzeniami serca zdążyłabym policzyć do stu, jeśli bym miała taką zachciankę. Minęły miesiące i lata, zanim choć trochę przyśpieszył. Nic nowego się nie stało, z ulicy nie dochodził żaden dźwięk, wampiry, wydaje mi się, w ogóle skamieniały, nie poruszając się i nie oddychając. Wkrótce zaczęłam marznąć, a ołtarz – ranić moje wypukłe części ciała. Na dodatek coś gryzło mnie między łopatkami. Chyba to nie był pierwszy znak pojawiającej się siły kręgu. Pewnie tam szalała, korzystając z mojego biednego położenia, pchła. Nie wytrzymałam i lekko otworzyłam oczy, a w tej samej chwili Robin zamocowany naprzeciwko mnie rozświetlił się blaskiem. Statua tonęła w czerwonym blasku i marmur zaczął błyszczeć jak smalec wsadzony do ciepłego sagana. Kilka sekund później stwór był rozmazany jakby przebywał pod wodą, ale niestety bardziej realny niż wcześniej. Powiedziałabym nawet, że ruszał się, rozprostowując łapy, kręcąc kamieniem w ustach i drapieżnie patrząc na mnie warczała. Na ciele Lereeny tańczyły czerwone blaski, ale nawet bez nich nie można było zaliczyć jej do kategorii „dobrych i życzliwych”. Triumfalny, wrogi szept rozwiał moje ostatnie wątpliwości: - Jednak uda mi się zobaczyć obrzęd z tej strony... dawno o tym marzyłam. Jęknęłam w myślach. Rola zwykłego widza także wydawała mi się bardziej satysfakcjonująca. Kamienie zapalały się jeden za drugim, coraz szybciej i szybciej. Leżąc z półotwartymi oczyma, nie widziałam całego kręgu i mogłam się tylko domyślać, że po transformacji statuy ostatni aktywował się trzynasty kamień - diament, umocowany na ołtarzu, obok mojej głowy. Powietrze nad heksagramem zaczęło robić się gęstsze, mętne, przekształcać się w mały huragan. W skronie uderzyła mi krew, chłód i swędzenie zostało razem z ciałem na ołtarzu. ...otworzyć drzwi lekko, z trudem przejść przez próg. Z tyłu dogasa ognisko, już nie dającego ciepła, przed nami jawi się czarna droga. Co nas zatrzymuje? Strach? Nie. Przeciwnie, droga wabi, czaruje, porywa w dal... Wątpliwości? Nie. Wszystko już zostało ustalone. Wspomnienia? Nie ma. Zostały porzucone jak cienie przedmiotów, które wykrzywiają ich zarysy i głupio jest się za nie łapać.. Co trzyma nas na progu? Co nie daje nam z lekkim sercem iść dalej tą drogą? Ghyr to wie! Ale pogodzić się z dawnym wyborem czasem pomagają zamknięte za tobą drzwi…