telefon, w którym poproszono go, żeby przyjechał do pewnego szpitala

nieraz miał chęć zatelefonować do Bethie, bo chociaż go nienawidziła, była osobą, która kochała Mandy. Była łącznikiem między nim a jego córką. A z każdym dniem możliwość zachowania tej łączności gwałtownie malała. Quincy nie sądził, że będzie mu tak trudno. Był człowiekiem wykształconym, doktorem, znał z teorii pięć stadiów żałoby i końcowy stan chaosu, zarówno fizyczny, jak i emocjonalny. Wtedy człowiek powinien jeść dużo świeżych owoców i warzyw, uprawiać jakieś intensywne ćwiczenia i unikać 55 alkoholu - ale to nigdy nie pomaga. Był profesjonalistą, agentem FBI, który wiele razy był obecny w chwili, gdy przychodziła wiadomość, że czyjaś żona, mąż, siostra, dziecko nie wróci już do domu. Wtedy człowiek powinien się skoncentrować, zastanowić się nad ostatnimi dniami ukochanej osoby w miarę obiektywnie i w miarę możliwości unikać histerii - ale to nigdy nie pomaga. Zakładał, jak każdy, że taka tragedia może się zdarzyć innym, ale na pewno nie w jego rodzinie. Nie jadał dużo świeżych owoców i warzyw. Nie był obiektywny, jeśli chodzi o ostatnie dni życia Mandy. Bywały dni, że czuł potrzebę napicia się alkoholu. Bywały noce, kiedy był niebezpiecznie bliski histerii. http://www.eveonlinepolska.pl/media/ Avalon, jest coś nie tak. I że to sprawka kogoś naprawdę sprytnego. – Za sprytnego jak na trzynastolatka? – Zaczynasz rozumieć. – I pocisk zatrzymał się u podstawy czaszki? – Dokładnie. Trajektoria z góry do dołu. Jak chłopiec wzrostu metr pięćdziesiąt mógł strzelić z góry do kobiety o dwadzieścia centymetrów wyższej? – Która nie klęczała – dodał za nią Quincy – zważywszy na to, jak upadło ciało. Rainie ze złością kiwnęła głową. – No proszę. Wygląda na to, że źle się dzieje w państwie duńskim. Mam poważne wątpliwości, czy to Danny zabił Melissę Avalon, co z kolei nasuwa pytania o Sally i Alice. – Prawdopodobnie był tam ktoś jeszcze z narzędziem zbrodni, które dopiero musimy znaleźć. – Właśnie. Narzędzie zbrodni. No i motyw. Dlaczego Melissa Avalon? Nie daje mi to

Musiała jak najszybciej dać odpowiedź mieszkańcom miasteczka. Shepowi i Sandy. Wreszcie samej sobie, żeby myśli o szkole przestały ją dręczyć, a noc osaczać. Quincy obserwował swoją towarzyszkę z trudnym do rozszyfrowania wyrazem twarzy. Rainie zerknęła na jego dłonie. Nie miał obrączki. Muszę gdzieś przenocować – odezwał się wreszcie. – Znam dobre miejsce – powiedziała. Sprawdź – Daj spokój, Darren – wtrącił cicho jeden z miejscowych. – Moja stara słyszała od matki Luke’a Hayesa, że Danny się przyznał. – A ja ci mówię, że rodzina O’Gradych to przyzwoici ludzie. – Są jeszcze jacyś podejrzani? – zapytał od niechcenia mężczyzna przy barze. – Niektóre dzieci widziały podobno jakiegoś faceta w czerni – odparł natychmiast stary farmer. – Przestań, Darren, nikt w to nie wierzy. To tylko dzieciaki. Przestraszyły się. W tym wieku ma się bujną wyobraźnię. – Co nie znaczy, że to nieprawda. Jego towarzysze zmarszczyli brwi, ale nie odważyli się sprzeciwić. – Słyszałem, że tym O’Gradym nie układało się za dobrze – zaczął znowu nieznajomy. Ogorzały farmer próbował zmrozić go wzrokiem. Dzięki długim latom ciężkiej fizycznej pracy był wciąż muskularnym mężczyzną. Ale nieznajomy nie przestraszył się. Starcy, tacy