humorów i skomplikowanej przeszłości. Mam być wszystkim, ale frustracja

Miała czterdzieści siedem lat i już nie wiedziała, kim jest. Miała czterdzieści siedem lat, ale nie była już żoną, nie była już matką Mandy i nie wiedziała, gdzie jest jej miejsce. Tristan wyciągnął rękę. Po chwili ich dłonie się spotkały. Kiedy spojrzała na niego, stwierdziła, że uśmiech zniknął z jego twarzy. Teraz wyglądał niemal ponuro. Wyobraziła sobie, jak zbudził się po transplantacji, ale przy jego łóżku nie było nikogo. Ani żony, ani dzieci, nikogo kto mógłby potrzymać go za rękę. On wiedział, że o tym myślała. Wiedział. Splotła swoje palce z jego palcami. Starsza kobieta dalej śpiewała Nareszcie znalazłam swoją miłość. Chwila ta trwała i trwała. - Bethie - powiedział łagodnie. - Przejdźmy się. Na zewnątrz powietrze było ciężkie i gorące, ale słońce zaczęło już zachodzić. Bethie kochała tę porę dnia, kiedy świat się wyciszał, stawał się miękki, kiedy barw ubywało, a ostre linie się zacierały. To ją uspokajało. Szli w milczeniu, bez żadnego konkretnego celu, ale znali miasto i mimo woli oboje myśleli o Rittenhouse Square. - Teraz moja kolej na zadawanie pytań - powiedział nagle Tristan. Z powodu upału rozluźnił trochę krawat i podwinął rękawy koszuli. Mimo to nadal wyglądał elegancko. Bethie zdawała sobie sprawę z tego, że przechodnie spoglądali na nich ukradkiem. http://www.gastromed.com.pl/media/ niego całym ciałem. Przesunął dłońmi w górę jej pleców, znalazł zapinkę biustonosza i rozpiął go. - Myślałam, że takie rzeczy robi się jedną ręką- wyszeptała Rainie. - Wyszedłem z wprawy. Następnym razem przypomnij mi, to spróbuję się popisać. - Quincy? - odezwała się łagodnie. - Może... Może jednak pójdziemy do łóżka? Nie potrzebował drugiej zachęty. Wziął ją na ręce i skierował się w stronę królewskiego łoża. W ostatniej chwili potknął się na jej butach. Polecieli spleceni ze sobą, ale jednak udało im się wylądować na łóżku. Materac zamortyzował upadek. Poduszki podskoczyły. Rainie roześmiała się zadyszana. Twarz Quincy'ego znalazła się nagle między jej odsłoniętymi piersiami. Najpierw

godzinę. Widzisz światła? Kryj się! - Ekstra - powiedziała Rainie i zaczęła pogwizdywać. - Już wkrótce spotkamy się z cudownym Czarodziejem z Oz. Pięć minut później pokonali dwuipółmetrowe ogrodzenie z siatki i weszli na miejsce spoczynku tysięcy najróżniejszych samochodów. Sprasowane kostki metalu piętrzyły się w zardzewiałych stosach. Tyły, przody Sprawdź – Masz już podejrzanego w areszcie. Chyba możesz skoncentrować się na nim. – Tak, ale nie wiemy, czy to właściwa osoba. – Nie przekonały cię jego odciski na łuskach? – Ciebie nie przekonały. – Płacą mi za sceptycyzm. Rainie odłożyła długopis. Przez chwilę patrzyła mu prosto w oczy. Quincy’ego zaskoczyła kredowa bladość napiętej, zmizerowanej twarzy. Najwyraźniej oprócz snu młoda policjantka zrezygnowała też z jedzenia. To tylko kwestia czasu, kiedy się załamie. – W nocy był u mnie Shep – powiedziała nagle. – Ach. – Sytuacja stała się dla Quincy’ego dużo jaśniejsza. – Podzielił się wyrzutami sumienia? – Oczywiście. A od czego są przyjaciele? Powiedział też, że kontaktował się z kolegą z laboratorium zakładu kryminalistyki. Abe Sanders nie mówi nam wszystkiego.