- Śnieżynka?

- Poinformował mnie wczoraj, że dziś rano nie zejdzie, żeby panią pożegnać. - Oczywiście. No tak, postawiła na swoim, więc teraz siedział obrażony na górze albo, co gorsza, spał. Gdyby naprawdę mu na niej zależało, coś by wymyślił, żeby mogła zostać. Zamrugała, odpędzając łzy, wzięła teriera na ręce i wsiadła do karocy. - Podrzuć mnie, Vincencie, do najbliższego przystanku dyliżansu. Nie musisz wieźć mnie do Hampshire. Młody stangret założył czapkę. - Wedle życzenia, panno Lex, ale chętnie zawiózłbym panią na miejsce. Zamknął drzwi i wskoczył na siedzenie woźnicy. Chwilę później pojazd ruszył z turkotem. Alexandra odchyliła głowę na oparcie i rozpłakała się. Prawie całą noc spędziła na użalaniu się nad sobą, ale tylko nabawiła się bólu głowy. Płacz niczego nie zmienił. Zakochała się w mężczyźnie, który nie wierzył w miłość. Nie mogła jednak poślubić kogoś, kto chciał się z nią ożenić tylko dla wygody i żeby zrobić na złość krewniaczkom. Powóz skręcił za róg i chwilę później za następny, Miała nadzieję, że Vincent się nie zgubi, jadąc do celu okrężną drogą. Wcale jej się nie spieszyło, ale wiedziała, że im wcześniej zacznie pracę, tym prędzej zapomni o przystojnym, upartym i nieznośnym Lucienie Balfourze. Parę minut później karoca się zatrzymała. http://www.granulaty-tworzyw.info.pl wychylił kieliszek porto. Do diaska! Nie był przyzwyczajony do powściągliwości. Gdy pragnął jakiejś kobiety, od razu składał propozycję, a ona ją przyjmowała lub odrzucała. Tym razem nie wiedział, jakie podejście zapewniłoby mu sukces, a odmowy by nie ścierpiał. Panna Gallant nie wyglądała ani nie zachowywała się jak inne guwernantki. Nie reagowała na jego awanse tak jak inne kobiety. Intrygowała go, a on lubił dobre zagadki. - Chciałabym ocenić umiejętności panny Delacroix. Lucien spochmurniał. - Wolę tego nie słyszeć. Po swojej prawej stronie usłyszał znajome pochlipywanie. Ta smarkula jest jak przeciekający garnek. - Nie musi pan, milordzie - zapewniła go Alexandra i poklepała dziewczynę po ręce. - Kiedy przyjęcie? - zainteresowała się ciotka Fiona. - I kto je wydaje? Dlaczego mnie nie poinformowano?

czym rozmawiałyście z Rose? Wyraz niepewności w jego oczach sprawił, że Alexandra zapomniała o przemowie na temat wykorzystywania osławionego uroku w celu manipulowania osiemnastoletnią dziewczyną. Oczywiście bez trudu przejrzała jego grę. - O tym, jaki cudowny jest Robert, jakie wspaniałe były jej urodziny, jak ładnie wyglądam w nowej zielonej sukni z muślinu i... Sprawdź - Dziękuję, milordzie. - Cała przyjemność po mojej stronie. - Gdy siadała, musnął palcami jej policzek, po czym zajął swoje zwykłe miejsce. Śniadanie okazało się prawdziwą torturą. Nie mogła oderwać od Luciena oczu. Nawet na chwilę, by choćby posmarować tost masłem. Nie pomagał jej rozanielony wyraz jego twarzy. Nie była pewna, czy ma ochotę go uderzyć, czy pocałować. Wzięła głęboki oddech. Pożeranie wzrokiem earla Kilcairn Abbey nie leżało w jej planach na ten ranek. - Milordzie, zastanawiał się pan nad przyjęciem urodzinowym panny Delacroix? - Tak. - I? - ponagliła go. - Na razie czekam na odpowiedź. Do tego czasu muszę się wstrzymać z decyzją. - Odpowiedź? - zapytała, marszcząc brwi. Lucien spojrzał na nią spod rzęs, uśmiechnął się tajemniczo i otworzył poranną gazetę.