na jego tropie. W przeciwnym razie może już sobie obstalować

Diaz podszedł do jeepa od jej strony i otworzył drzwi. - Chodź. Milla posłusznie wysiadła, poruszając się powoli jak wiekowa staruszka. Okazało się, że stoją tuż przed tylną werandą małego an43 415 drewnianego domku. Kobieta czuła na nogach zimny wiatr, chłód przenikał przez jej ubranie. Grunt pod stopami był twardy, chrzęścił jak żwir. W uszach słyszała dziwaczny, nieustający szum. Nie miała pojęcia, gdzie są. - Mam samolot o szóstej - powiedziała, dziwiąc się własnemu schrypniętemu głosowi. - Już się spóźniłaś - odparł lakonicznie Diaz, biorąc ją pod rękę i prowadząc po trzech stopniach do wejścia. Otworzył zewnętrzne drzwi, przytrzymał je własnym ciałem i zajął się wewnętrznymi, drewnianymi. Sięgnął ręką do środka w poszukiwaniu kontaktu, znalazł i Milla zamrugała oślepiona światłem z wiszącej pod sufitem lampy. Diaz wprowadził ją do wnętrza. Pomieszczenie okazało się malutką kuchenką. Wokół unosił się wszechobecny osobliwy zapach. http://www.grundomat.pl ucieczki od samej siebie, a on doskonale o tym wiedział. Objęła ramiona mężczyzny, który poruszał się w powolnym, miarowym rytmie. Ciało Milli - zaskoczone, niepobudzone odpowiednio - stopniowo zaczynało odpowiadać na pieszczoty piersi, pocałunki, ruchy, które czuła wewnątrz. Widziała napięcie rosnące w Diazie, który starał się powstrzymać nadchodzący orgazm. Jego ramiona i plecy były spocone, ręce Milli ślizgały się po nim, ale mężczyzna nie zmylił rytmu. Przez uchylone drzwi wpadało z korytarza trochę światła, ujawniając błysk w oczach Diaza obserwującego uważnie kobietę, czekającego na jej najmniejszą reakcję, przyspieszenie oddechu, silniejsze bicie serca, przypływ sił w obejmujących jego biodra nogach. Lędźwie Milli zaczęły pracować w harmonii z ruchami Diaza, odpowiadając na każde jego pchnięcie.

na istotniejszych sprawach. - O czym myślisz? - spytała matka podejrzliwie. - Masz bardzo specyficzny wyraz twarzy. Zdarzyło się już wcześniej coś takiego? Może mi nie powiedziałaś? - Co? Och, nie. Nie, nic z tych rzeczy Właściwie myślałam, jakie szczęście miałam dotychczas, że właśnie nic takiego się nie Sprawdź - Xavier? Pierwszy raz spotykam kogoś o tym imieniu. A jaka jest wersja meksykańska? - W zasadzie taka sama. Au! - zachichotał, robiąc unik: Milla spróbowała znienacka uszczypnąć go w czułe miejsce. Zawsze rozczulał ją śmiech Diaza. Może dlatego, że był on tak rzadkim zjawiskiem. Wśliznęła się na mężczyznę, ustawiła odpowiednio jego członek i nasunęła się delikatnie na sterczącego penisa. Diaz odetchnął głęboko, zamykając oczy i ugniatając dłońmi pośladki kobiety. Milla kochała poranne igraszki, kiedy była jeszcze wciąż trochę senna i ociężała, kiedy czas się nie liczył i rozkosz w zasadzie też nie. Prawie an43