- Zgadza sie. Tak było za któryms razem. - Alex kiwnał

- Ja... ja nie kłamałam. - Może i widziałaś wóz Smitha tamtej nocy, ale to nie ja byłem za kierownicą. Według mnie Smith i Estevan pożarli się o coś, może o to, że Smith rzucił córkę Estevana dla Shelby Cole. Ramón był cholernie porywczy, wiedziało o tym całe miasteczko. Pewno poszedł za Smithem z nożem albo spluwą i sprawy wymknęły się spod kontroli. Smith go rozwalił. - Jesteś stuknięty - powiedziała Ruby, czując, że sztywnieje. - Nevada nikogo nie zabił. - Ja też nie, ale to ja musiałem zapłacić, co? - Zmrużył wpatrzone w Ruby oczy, a ona wyraźnie zadygotała. Poczuł się silny. Podobało mu się, że Ruby pobladła na jego widok. Wyciągnął do niej rękę, ale Ruby się odsunęła. - Nie dotykaj mnie, Ross, bo wezwę policję. To, że Caleb zmienił swoją wersję i zarobi kupę szmalu, sprzedając ją tej reporterce, nic nie znaczy. O tamtej nocy powiedziałam prawdę. Ross zignorował ten pokaz odwagi. Chwycił ją za ramię; była tak drobna, że miał wrażenie, iż jednym ruchem mógłby ją zgnieść. - Jaka reporterka? O czym ty mówisz? - Reporterka z magazynu „Lone Star”, Katrina Cośtam. Zawarła układ z Calebem. - Ten załgany sukinsyn ma zamiar zarobić szmal na mojej historii? - Wściekał się bardziej. - No, trudno o lepszy dowcip. Najpierw wysyła mnie do pieprzonego więzienia, a potem jeszcze się na tym bogaci. I po co? Przecież on niedługo umrze, nie? - Ja... nie wiem - wydusiła Ruby, ale on nie dawał za wygraną. - To mnie naprawdę wkurza. - Potrząsnął nią, aż krzyknęła: - Przysięgam, że zaraz zawołam gliny. http://www.hale-magazynowe.info.pl butelke. - Mam ju¿ dwie pielegniarki, które beda jej dogladac na zmiane. - Nareszcie dobre wiesci - powiedział Nick, wygladajac przez okno. Miał nadzieje, ¿e w jego głosie nie dosłyszano sarkazmu. Deszcz spływał po szybach kretymi stru¿kami, zamazujac widok. - To nie sa dobre wiesci, Nick. Ale nic wiecej nie moge zrobic. -Alex wygladał teraz, jakby miał znacznie wiecej ni¿ swoje czterdziesci dwa lata. Był zmeczony. Miał dosc tego całego zamieszania. Wrzucił kilka kostek lodu do szklanki z wygrawerowanym herbem Cahillów, smiesznym symbolem rodzinnego zamiłowania do zbytku. Nalał alkoholu i po chwili Nick dostał swoja szkocka.

Mam nadzieje, ¿e Marla dojdzie do siebie... nie tylko fizycznie, ale te¿ psychicznie, ¿e odzyska pamiec. - Przyhamował przed znakiem stopu. Wymineło ich kilka samochodów. - Watpie, czy kiedykolwiek bedzie wygladała tak samo, jak przed wypadkiem. - Mo¿e przejsc jeszcze jedna operacje. Sprawdź epoki, które dobrze pamietał. Ten dom przetrwał dwa trzesienia ziemi i kilka pokolen Cahillów. Smołowany dach, ceglane sciany i oryginalne okna - wszystko to pachniało „starymi pieniedzmi” w najlepszym wydaniu. Albo w najgorszym. Tego Nick sam dobrze nie wiedział. Siedzac wewnatrz pote¿nej budowli, pełnej kryształowych ¿yrandoli rzucajacych migotliwe swiatło na drewniane podłogi, nie miał wra¿enia, ¿e wrócił do domu. Parkiety lsniły dyskretnie pod warstwa patyny, jaka mo¿e nadac tylko wiek i setki par eleganckich butów. Boazerie, pracowicie pokryte płaskorzezbami przez niemieckiego emigranta, pociemniały z czasem. Tak, piekny dom. Zwłaszcza jesli ktos lubi domy, które nie