szorstkiej siersci ocierajacej sie o jej uda. Zdumiona,

14 Z zatoki wyłowiono szpitalny fartuch doktora Santiago - oznajmiła Janet Quinn, wsuwajac głowe w drzwi biura detektywa Paterno. Ponad stukot palców na klawiaturach komputerów, szum faksów i szmer rozmów wybijała sie muzyka, której i tak nikt nie słuchał. - Plakietka zachowała sie dobrze, chocia¿ trudno ja było odczytac, bo ktos zgasił na niej papierosa, uszkadzajac zdjecie. Woda te¿ zda¿yła zrobic swoje. -Janet weszła do pokoju i poło¿yła kilka zadrukowanych kartek papieru na biurku detektywa. - Prosze, raport. Jesli chciałbys rzucic na to okiem, wszystko jest na dole w Dowodach. - Czy na plakietce znajdowały sie jakies odciski palców – spytał Paterno, bez wielkiej nadziei. Wział do reki raport i przejrzał go pobie¿nie. Ktokolwiek krył sie za tym wszystkim, miał zbyt wiele sprytu, by popełnic tak podstawowy bład. - Tylko doktora Santiago. - A fartuch? - Czysty. - Jasne. - Paterno przesunał pozbawiona ju¿ smaku gume http://www.hffgdynia.pl zamkniety na klucz. Chyba przy tym okropnie przeraziłam Cissy, ale kiedy sie ju¿ upewniłam, ¿e wszystko jest w porzadku, ¿e dzieci sa bezpieczne, troche sie uspokoiłam. Napiłam sie wody i poszłam spac. A potem pamietam ju¿ tylko, jak zaczełam wymiotowac. - Osuneła sie na siedzenie i oparła głowe o szybe. Nagle ogarnał ja smiertelny chłód. - Jezu, Marla, jak sadzisz, kto mógł wejsc do twojego pokoju? -Alex zaciagnał sie głeboko, koniuszek papierosa ¿arzył sie czerwono w ciemnosci. - Nie wiem... nie jestem nawet pewna, czy rzeczywiscie ktos wszedł... ale wtedy wydawało sie to takie realne. 247 Zmieniły sie swiatła i ktos stojacy za nimi zatrabił

- Chce miec pewnosc, ¿e nikt nas nie usłyszy. - Jego oczy pociemniały, na twarzy pojawiło sie napiecie. Serce Marli zabiło mocniej. Popatrzyła na Nicka i napotkała powa¿ne, intensywne spojrzenie niebieskich oczu. - Zachowujesz sie, jakbym była przestepca. - Odgarneła z twarzy pasmo włosów i dotkneła ogolonej skóry na głowie. - Sprawdź rece głeboko do kieszeni i myslał o Marli, o tym, ¿e omal nie zgineła na tamtej kretej, górskiej drodze. I o tym, ¿e Pam Delacroix straciła tam ¿ycie. Ominał kału¿e, w niedozwolonym miejscu przebiegł przez jezdnie i wszedł do centrum. Za lada stał pryszczaty osiemnastolatek, który okazał sie znacznie bardziej kompetentny, ni¿by wskazywał na to jego wiek. Cała operacja nie zabrała mu du¿o czasu. Po godzinie miał ju¿ wszystko - wydrukowany raport, zdjecia, ¿yciorysy zawodowe, zeznania podatkowe, listy wykroczen drogowych i tyle informacji o Pam Delacroix i członkach własnej rodziny, by do rana nie zmru¿yc oka. W hotelu rozło¿ył materiały na łó¿ku w osobnych kupkach,