nie chciała w nią uwierzyć. Teraz wyglądało na to, że jego sztuczki i wpływy sięgały o wiele dalej, niż podejrzewała.

- Naprawde? - spytała z niedowierzaniem unoszac brwi, po czym wsiadła do windy. - Tak - mruknał, przypominajac sobie o zapasach alkoholu, które Alex zgromadził dwa pietra ni¿ej. Doszedł bowiem do wniosku, ¿e zasłu¿ył na drinka. Zadzwonił jeszcze do Olego, ¿eby sprawdzic, czy z Twardzielem wszystko w porzadku, a nastepnie, porównujac w myslach proste, przyjemne ¿ycie, jakie wiódł w Devil's Cove, z chaosem i problemami San Francisco, ruszył schodami na dół. Tak sie szczesliwie zło¿yło, ¿e Alex zostawił kluczyk do barku w drzwiczkach. Nick znalazł butelke szkockiej i rozejrzał sie za szklanka. Na zewnatrz wył wiatr, tu zas słychac było tylko dobiegajace z holu tykanie starego zegara, szum starych pieców i skrzypienie drewna. Nie to, co w Oregonie, pomyslał, nalewajac sobie whisky. Jego domek był mały, zwarty, kryty dachem, który Nick sam naprawiał, zastawiony u¿ywanymi sprzetami, kupionymi przez ogłoszenia w prasie i strze¿ony przez psa bez jednej łapy, który był te¿ najlepszym przyjacielem Nicka. Dwa w jednym. Nick miał dosc pieniedzy 260 http://www.hydraulika-silowa.info.pl/media/ ulubionej budce telefonicznej u stóp wzgórza, na którym ten bogaty duren miał swój dom. Mgła rzedła, swieciło słonce. W kafejce po drugiej stronie ulicy podnoszono rolety. - Co? Skad wiesz? W głosie tego drania wyraznie pobrzmiewała nutka strachu. Bardzo dobrze. - Pomogłem mu troche. Ju¿ mnie znudziło czekanie. - Cholera, mówiłem ci, ¿ebys nic nie robił. - Powiedziałes, ¿e musimy zaczekac, a¿ stary sie zawinie. No to własnie kopnał w kalendarz. - Policja nas dopadnie! - Nigdy sie nie dowiedza. Lekarz dał staremu tlen na noc, a ja go tylko odłaczyłem.

w powietrzu i dostrzegła strach w oczach Lydii. - Znacie się? - Nie. - Lydia wzięła głęboki, drżący oddech i dotknęła włosów palcami. - Nie. Katrina zmrużyła oczy, przez co jej uśmiech wydawał się jeszcze bardziej nienaturalny. - Nazywam się Katrina Nedelesky - przedstawiła się, wyciągając rękę. - I nie, nie znamy się. - A ja jestem Lydia Vasquez. Myślałam, że przed przyjściem jeszcze pani zadzwoni. - No tak. - Katrina skrzywiła się. - Przepraszam. Chyba wyleciało mi to z głowy. Sprawdź Okłamywała sama siebie. Uczucie, które wzbudzał w niej Nick, pierwotne i jedyne w swoim rodzaju, było czyms szczególnym. - Nawet o tym nie mysl - mrukneła do siebie. Musi oprzec sie tym niebieskim oczom. Jest me¿atka. Ma dzieci. A przecie¿... o Bo¿e, a przecie¿ jest bliska zakochania sie w tym człowieku. - Nawet go nie znasz - powiedziała głosno, patrzac na swoje odbicie w lustrze i skrecajac sie w srodku, bo choc ciagle nie rozpoznawała własnej twarzy, dostrzegła w swoich oczach po¿adanie. - Och, ty idiotko. - Zabebniła palcami po drzwiach szafki i spojrzała na kasetke z bi¿uteria. Te, w której 264 nie było pierscionka. Tyle rzeczy w jej ¿yciu zdaje sie do siebie