doszła do wniosku, ¿e to nic by nie dało, bo wtedy on na

- Tego nie mogę zrobić. - Jasne, że możesz, ty Metysie, nieudaczniku. Bo bez względu na to, co o tobie myślę, wiem, że chcesz tego, co najlepsze dla Shelby, a ty nie jesteś tym czymś. Jesteś przeklętym, narwanym synem indiańskiej dziwki i pijaka, który nie umiał trzymać łap z dala od kobiet, nawet tych, którym nie dorastał do pięt. Shelby się nie poruszyła. Nie była w stanie. - To znaczy? - Od mojej żony, ty łajdaku! - wybuchnął sędzia. - Jak myślisz, do diabła, dlaczego odebrała sobie życie? Bo miałem romans z Nell Hart? Bo spłodziłem nieślubne dziecko? Nie, do cholery. Ona odpłaciła mi pięknym za nadobne. Z twoim ojcem. Shelby czuła dudnienie w uszach, świat wymykał jej się spod kontroli, a nogi nagle zamieniły się w galaretę. Usiłowała zebrać te informacje w spójną całość. Czyżby jej ojciec twierdził, że Nevada jest jej przyrodnim bratem? Że - och Boże - jej ojcem był... Poczuła piekący ból w żołądku. Jakoś udało jej się nie zwymiotować. - Właśnie po tym wszystkim, kiedy Jasmine uświadomiła sobie, co zrobiła, umarła. - Zabiła się - poprawił go Nevada i sędzia nic nie odpowiedział. - Ty przebiegły draniu. - Nevada poderwał się i popatrzył na sędziego zapalczywymi, pełnymi nienawiści oczami. Sięgnął do jego gardła, ale zacisnął ręce w powietrzu. - Łżesz. - Chciałbym kłamać - odparł sędzia, zwiesiwszy ramiona. Sięgnął do szuflady biurka i wyjął buteleczkę z alkoholem - Ale nie wezwałem cię tutaj, żeby o tym wszystkim mówić. Chciałem tylko, żebyś wiedział, że musisz się jakoś zabezpieczyć. Jeśli się nie mylę, postawią ci zarzut zamordowania Estevana. - A panu na tym zależy? - wycedził Nevada. http://www.izolacja-dachu.com.pl/media/ 463 - Niech sie wykrwawi na smierc. Dawaj dziecko! - Kylie wyrwała jej w koncu Jamesa. Marla łkała rozpaczliwie, tulac do siebie głowe Aleksa, z którego ust wypływała ciemna, gesta krew. Kylie mocno przycisneła do siebie zanoszacego sie od płaczu Jamesa. - To wszystko twoja wina! - krzykneła Marla, podnoszac ku niej zalana łzami twarz. - I tu sie własnie mylisz - odparła zimno Kylie. - Bo to twoja wina. Usłyszała szybkie kroki na schodach, a potem bli¿ej, na korytarzu. Dzieki Bogu! Drzwi otworzyły sie z trzaskiem i do pokoju

Eugenia promieniała. 98 - Ten chłopiec jest wyjatkowy. To dar. Czekalismy tak długo i w koncu jest ktos, kto bedzie nosił nazwisko Cahill i przeka¿e je nastepnemu pokoleniu - To znaczy syn i wnuk. Sprawdź ¿e reprezentuje rodzine pani Delacroix. - Cudownie. - Eugenia sciagneła usta. - Tylko tego nam jeszcze trzeba. Có¿, pan Cahill zajmie sie tym, gdy wróci do domu. - Poło¿yła dłonie na kolanach. - Carmen, zrób mi, prosze, herbaty... Nick, napijesz sie czegos? - Mo¿e pózniej. - Ju¿ podaje. - Carmen błysneła zebami w usmiechu i poszła do kuchni. - Bystra dziewczyna, ale wkrótce ja stracimy - zauwa¿yła Eugenia. - Chodzi do szkoły wieczorowej, uczy sie dwóch jezyków. Sama poddałam jej mysl, ¿e powinna kontynuowac nauke, gdy zobaczyłam ja w Cahill House... Rozumiesz. Oczywiscie, ¿e rozumiał. Cahill House, instytucje