Dzieci skupiły się wokół niej i próbowały ją pocieszyć. Nawet

Od początku wiedział, że Malinda przewyższa go klasą. Z czasem widział to coraz wyraźniej. Ale zaszły w niej zmiany. Nauczyła się otwartości, najpierw z chłopcami, potem z nim. Kilka razy nawet się wściekła - za każdym razem na niego. Ale to było w porządku. Złość to uczucie i Jack chciał, żeby nie powstrzymywała ani złości, ani pożądania. Z całych sił zapragnął zmniejszyć tę dzielącą ich przepaść. Na początek pokaże jej, że można jeść inaczej. Bez tej całej teatralności. Bez pompy i ceremonii. Co postanowiwszy wepchnął do ust górę kartofli. - Dobre jedzenie, Malindo. - Pogryzł kartofle dokładnie i połknął, a potem dodał: - Ale jutro nasza kolej. Chłopcy i ja przygotujemy kolację, a ty będziesz sobie odpoczywała wygodnie w fotelu. - Nie trzeba. Ja naprawdę mogę... - Na pewno - zapewnił ją. - Ale jutrzejsza kolacja jest nasza. Malinda siedziała w gabinecie Jacka. Obok leżały http://www.izolacja-dachu.info.pl Jest kwadrans po dziewiątej, a próba ciągle jeszcze się nie rozpoczyna. O wpół do dziesiątej do garderoby wchodzi Julien Rousselin i oznajmia, że pracownicy techniczni teatru mają jakiś problem ze sceną obrotową, w związku z czym próba rozpocznie się dopiero o dziesiątej. Sarah wpada w histerię, Susan paple jeszcze bardziej, a Laura zjada drugi baton i sięga do torby po następny. Nie może zdjąć opakowania, więc rozdziera je, miażdżąc zawartość. Chce wpakować okruszki do ust, ale nagle stwierdza, że jest jej niedobrze i jeśli cokolwiek jeszcze zje, zwymiotuje. Do garderoby wpada Lynn, która dzisiaj pełni rolę inspicjentki i to do jej obowiązków należy dopilnowanie, by każdy z wykonawców w odpowiednim momencie pojawił się na scenie. - Laura, Trish i dziewczyny z zespołu! Za trzy minuty macie być w kulisach! 23 Laura jest zmęczona, ale szczęśliwa. Przeżyła pierwszą próbę kostiumową, w czasie której, mimo potwornej tremy, udało jej się skoncentrować na tyle, że nie popełniła żadnego znaczącego błędu. Pewnie, że w jednym z ecarte mogłaby nieco wyżej unieść nogę, a grand jete me miało tej lekkości, jaką - o tym była przekonana - mogłaby uzyskać. Ale zarówno Julien Rousselin, jak i Lynn byli z niej zadowoleni. Nawet - o dziwo - jej partner Phil po skończonej próbie powiedział: - Byłaś dzisiaj naprawdę niezła. - Dzięki. Ty też. Czuła wprawdzie, że w dwóch momentach chłopak miał jakiś problem z utrzymaniem jej w trakcie wysokiego podnoszenia, ale poradził sobie z tym na tyle zręcznie, że prawdopodobnie nikt poza nią tego nie zauważył. No i dziś, po raz pierwszy od kilku tygodni, nie miał swoich humorów. Laura myśli o tym, zatrzymując się przed czerwonymi światłami. Pasażerka stojącego na lewym pasie kabrioletu przygląda jej się z wyraźnym niesmakiem. Laura patrzy na siebie we wstecznym lusterku i wcale jej się nie dziwi. W lipcowe upalne południe sceniczna charakteryzacja wygląda groteskowo. Nie przejmuje się tym jednak. Uśmiecha się do kobiety, rozkładając ręce. Ta natychmiast odwraca głowę. Laura rusza spod świateł i zastanawia się, czy skoro i tak jest spóźniona prawie pół godziny do Greenwoodów, nie powinna zostać w teatrze dłużej i zmyć tej niepozwalającej oddychać skórze tapety. Gdyby próba rozpoczęła się punktualnie, zdążyłaby stawić się u nich o dwunastej. Na szczęście wczoraj, przewidując, że mogą być jakieś opóźnienia, wspomniała o tym, rozmawiając z Simonem. Uspokoił ją, obiecując, że zajmie się siostrą, i powiedział, żeby po prostu przyjechała wtedy, kiedy będzie mogła. Wcale więc nie musiała się aż tak śpieszyć. Teraz tego żałuje, zwłaszcza kiedy dociera na miejsce i przed domem spotyka panią Greenwood. Laura jest onieśmielona. Matka Grace dostrzega to i uspokaja ją.

ukrywała, że jest z niego bardzo dumna. Z uśmiechem wyjaśniała, jaką pomoc otrzymują ,,jej’’ matki. Poinformowała też, że Julianna sama będzie mogła wybrać rodziców dla swego dziecka. – Każdego roku nawiązujemy współpracę mniej więcej z dziesięcioma małżeństwami. Nie musisz się o nic martwić, bo wszystkie są Sprawdź Hattie. Najpierw musisz nauczyć się odprężać - mówiła dalej przejęta swą rolą Cecile. - Oddechy brzuszne. Tak. Co najmniej dwa, a potem... - Oddechy brzuszne? - wykrzyknęła przerażona Malinda. - A cóż to takiego? - Takie głębokie oddechy. Spróbuj. Pod czujnym spojrzeniem Cecile Malinda, chcąc nie chcąc, spróbowała i poczuła się dziwnie. - Znakomicie. Czujesz się odprężona? - Nie, czuję się jak idiotka. - Malinda pokręciła głową i wstała. - Nic z tego nie będzie. Doceniam twoją pomoc, ale ja po prostu jestem inna. Nie potrafię się rozluźnić przy mężczyźnie.