którym się zatrzymał.

– Co za dupek – mruknął i podszedł do umywalki. – Nic nowego. – Ale to dobry glina. Zazwyczaj ma instynkt. – Chce wrobić Bentza. – Nie. – Trinidad urwał papierowy ręcznik. – Mówi tylko, że mamy mu się przyjrzeć. – Wytarł ręce, zgniótł ręcznik i cisnął do kosza z gracją szkolnego mistrza koszykówki. – Przecież to nie zaszkodzi. – Umilkł na chwilę. – Bentz myślał, że ratuje mi życie i zabił dzieciaka. Bywa. Nie uważam go za świętego. Popełnił wiele błędów, jak my wszyscy. Osobiście uważam, że jakiś świr go wrabia. I właśnie jego musimy szukać. Hayes skończył sikać. Trinidad wyszedł. Może obaj, Bledsoe i Trinidad, mają rację. Może rzeczywiście, broniąc Bentza, Hayes nie przyjrzał mu się dokładnie, nie zobaczył wszystkiego. Ktoś go wrabia, ktoś, kto miał jakiś związek z jego byłą żoną. Ktoś, kto ostrzył ostrze zemsty latami. Pytanie tylko, jak go znaleźć. Bentz zaciskał dłonie na kierownicy i usiłował nakreślić granicę między wyobraźnią a rzeczywistością. Czy naprawdę widział Jennifer? Czyżby wariatka, która skoczyła do oceanu, nadal żyła i drażniła się z nim? A może to, co widział, to produkt jego umęczonej wyobraźni? Nie wiedział. Jechał do Encino. Wiedział jedno – GPS w telefonie, ostatnia nadzieja na odnalezienie O1ivii spaliła na panewce. http://www.juiceflow.pl/media/ – Spotkamy się w marinie – odparł sztywno Bentz. – Już tam jadę. Wezwałem posiłki. Łódź już na nas czeka. Bentz się rozłączył, a jego partner już przyciskał gaz do dechy i słuchał wskazówek GPS; na zachód, w stronę Pacyfiku. Do O1ivii. O1ivia poczuła ruch. Silnik zmienił rytm. Serce stanęło jej w gardle. A więc to już! Silnik umilkł, łódź się zatrzymała. Przez chwilę pod pokładem panowała śmiertelna cisza, wyczuwało się tylko lekkie kołysanie. A potem usłyszała cichy chlupot fal obijających się o burtę na bezkresnym oceanie. Jak daleko są od brzegu? Od ludzi? Zagryzła usta i słuchała. Nikt nie wie, gdzie jest. Nikt nigdy jej nie znajdzie. Nigdy w

siostra, i wtedy... poznał ją, tę... Tę aktorkę i nagle, proszę bardzo, chce pisać sztuki! – Zmrużyła oczy. – A co ja z tego będę miała? Nic. Nawet w pracy muszę go zastępować, nie wyrabia się, bo musi być z Jadą. – Skrzywiła się z niesmakiem i cisnęła niedopałek na ziemię. – Kto wie, gdyby nie Roberto, może zabiłabym sukinsyna! O1ivia słyszała rytmiczny stukot z góry. Poprzez trzaski i szelesty docierał do niej odgłos kroków. Sprawdź nie miał innego tropu. Tylko Fernanda. Wstał i poczuł skurcz w nodze. Nie zwrócił na to uwagi. Wyrzucił resztkę posiłku do śmieci. Zgodnie z instrukcją na plakacie przy drzwiach umieścił tackę w odpowiednim pojemniku, zabrał pepsi i wyszedł przez przeszklone drzwi w zapadający mrok. Nie było jeszcze ciemno, ale znowu nadciągała mgła, osiadała na chodnikach, pochłaniała alejki. Myślał o żonie. Miał do siebie pretensję, że był takim idiotą, że miał klapki na oczach, jeśli chodzi o Jennifer, że nie zdawał sobie sprawy z tego, co ma, że żyje u boku kobiety, którą szczerze kocha i której ufa. – Idiota – mruknął, idąc do Sydney Hall, dwupiętrowego betonowego budynku o wdzięku i stylu więzienia. Zewnętrzne schody prowadziły na drugie piętro, drzwi na parterze z sal wykładowych wychodziły na szeroką werandę. Bentz szybko się zorientował, że w środku nie ma korytarzy.